sobota, 28 grudnia 2013

Przepis na Duffa 2. cz.2.



Oto druga choć nie ostatnia część. Pisana na podłodze w tramwaju i w rekinarium Warszawskiego Zoo. Nie czepiajcie się, ale krytykujcie szczerze :D Trzecia już prawie skończona, ale to bez znaczenia, bo nie wiemy kiedy może się pojawić.
To tyle :)
A Święta i tak były suche -.-

............................................................................................................................................


- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
- Slash - powiedział Steven - SLASH!
- Tak?
- Możesz otworzyć oczy - odpowiedział Steven - i nie musisz już krzyczeć - dodał łagodnym tonem - spójrz...- zaskoczony Slash otworzył oczy i rozejrzał się wokół
- WOOOOOOOOOOOW... - Znajdowali się w miejscowo - częściowo przerośniętej zielono fioletowej dżungli...
- Welcome to the Jungle! - wydarł się przebiegając przez zarośla renifer
- Hmm... skądś to znam - zamyślił się Axl pocierając swój podbródek.
- Zamknij się Jake! - odkrzyknął Steven - Witajcie na Biegunie Południowym - powiedział z uśmiechem
- Szkoda, że Duff tego nie widzi - westchnął tęsknie Slash
- Wiem - rozmarzył się Steven
- Chłopaki, nie mamy czasu na podziwianie widoków! Idziemy! - powiedział Axl i ruszył przed siebie.
- Zaczekajcie - przerwał Steven - Zanim zaczniecie szukać Jednonóżki musicie wiedzieć bla bla bla bla bla bla bla, bla bla bla bla bla, więc nigdy nie bla bla bla bla bla bla bla. Bla! Izzy! Słuchasz mnie?!
- Czy tu nie powinno być zimno? - zapytał Izzy ignorując perkusistę (jak zwykle zresztą). Liście natychmiast opadły z drzew i zaczął padać śnieg. Gunsi spojrzeli na Izzy' ego w milczeniu.
- Ty debilu! Dlaczego ty musisz być taki mądry?! - wydarł się Steven. Slash wyszczerzył się do Izzy' ego. - Steven nazwał cię debilem. 
Izzy powoli odwrócił się w jego stronę
- Włosy ci się rozprostowały.
Slash wydał wysoki pisk i znikł w zaroślach pokrytych soplami
- Mówiłem żeby się NIE rozdzielać! Czy ktokolwiek tu czasami mnie słucha?  - jęknął Steven - Gdzie jest ten idiota?! - zawołał patrząc w miejsce, w którym zniknął gitarzysta. Jakby w odpowiedzi na jego słowa z bezlistnej dżungli wyłonił się wściekły Slash i nie tylko on...
Za jego plecami na malutkich skrzydełkach unosił się wielki wyszczerzony tyranozaur
- Kłamcy! - krzyknął Slash - Jak mogliście?! 
- S-slash - wyjąkał Axl - za t-tobą 
- Zazdrościcie mi wszyscy!
- Slash, za tobą...
- Nie skończyłem wy...
W tym momencie tyranozaurowi znudziło się bezczynne lewitowanie za plecami Slasha. Gad wyszczerzył się jeszcze bardziej i trącił nosem stojącego przed nim małego człowieczka. Gitarzysta nagle umilkł.
- Co jest za mną? - zapytał zmienionym głosem, ale nikt mu nie odpowiedział
- Co jest za mną?! - krzyknął 
Nagle rozległ się ogłuszający ryk, który na koniec przeszedł w radosne szczekanie. Slash zemdlał.
- Ty śmierdzący gadzie! Zemdlałeś mojego gitarzystę - wrzeszczał Axl kiedy minęła chwila pierwszego przerażenia - Obedrę cię ze skóry!
- Nie. - powiedział Izzy podstawiając nogę Axlowi gotowemu do skoku. Wokalista przewalił się w topniejący śnieg.
- Niegrzeczny Łuskuś, wystraszyłeś ich - zaszczebiotał Steven.
Gunsi, którzy nie leżeli obecnie w brudnym topniejącym śniegu (Izzy) dopiero teraz zauważyli,  że perkusista nie stoi już za nimi tylko drapie za żuchwą wyszczerzonego jaszczura szczerząc się jeszcze szerzej niż on.
- Moja słodka jaszczureczka...
- Steven, co to ma być? - wykrztusił Axl odrywając twarz od podłoża
- To jest Łusek-Okruszek moje życzenie urodzinowe... chyba z zeszłego roku - odpowiedział Steven wciąż  drapiąc Łuska za żuchwą. - Jak już MÓWIŁEM - dodał z naciskiem patrząc na Izzy' ego - to jest kraina w której spełniają się nawet najgłupsze życzenia, uważajcie co mówicie, po za tym jest tu sporo moich starych nieudanych życzeń i połowa z nich chce nas zjeść, więc trzymajmy się razem. A teraz zapraszam na pokład. 
Steven zakończywszy swoją "przemowę" przestał drapać tyranozaura, który natychmiast położył się na brzuchu.
- Slash, idziemy - powiedział Izzy i nie czekając na reakcję gitarzysty strzelił mu plaska. Widać mu też brakowało Duffa.
Wszyscy wdrapali się na tyranozaura i odlecieli w ostatniej chwili, bo zaraz woda z topniejącego śniegu zalała dżunglę która na nowo pokryła się zielenią i fioletem.
- Lecimy do Wróżki-Jednonóżki! - wykrzyknął Steven
- Płatki! - wrzasnął radośnie Axl
Ich marzenia wkrótce miały się spełnić...

..................................................................................................

koniec części drugiej


piątek, 29 listopada 2013

Przepis na Duffa 2. cz.1

- Steven! - rozległ się wrzask pewnego rudego osobnika 
- ...
- Steeeeven!
- ...
- STEVEN, ZŁAŹ TU!
- Czego chcesz? - odpowiedział Steven, który jak się okazało stał tuż za plecami Axla.
- Cały czas za mną stałeś? 
- Tak. Od tyłu twoja głowa wygląda naprawdę ładnie, chociaż nie tak jak Duffa, ale jego teraz nie ma...
- Zrób mi płatki - od razu  odpowiedział Axl postanawiając nie zagłębiać się w słowa przyjaciela.
- Sam sobie zrób. Dlaczego ja mam ci robić?
- Bo jak sam zauważyłeś - Duffa teraz nie ma. 
- Ja nie Duff - odburknął Steven tonem "ja nie jestem taki głupi" i wyszedł z pomieszczenia, które (jeżeli jeszcze nie wspominałyśmy) było kuchnią. Teraz Axl został sam nie licząc metalowej łyżki i widelca, które trzymał w dłoniach. Sytuacja stawała się przez to niebezpieczna... Kto w ogóle je płatki widelcem? Nieważne... Po jakiejś godzinie siedzenia Axl stwierdził, że Steven już nie wróci. Z ciężkim bólem w sercu podniósł się by z grymasem na twarzy otworzyć szafkę...
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!
- Czego wrzeszczysz?! - Do kuchni wpadł Slash z wałkiem do ciasta w ręku i papilotami we włosach - widać dopiero wstał. Axl przestał wrzeszczeć.
- Wiedziałem, że je sobie kręcisz! - wykrzyknął wskazując na Slasha. 
- Ja ich sam sobie nie kręcę po prostu tym razem nie było Duffa.
Za Slashem stanęli przerażony Izzy i Steven bliski płaczu. Obaj wpatrywali się we włosy gitarzysty. 
- Wszystko jedno! Płatki się skończyły. - krzyk Axla wyrwał chłopaków z ponurych myśli. Zapadła cisza pełna grozy, wałek do ciasta wypadł Slashowi z ręki i potoczył się z hukiem po podłodze.
- To co robimy? - Izzy pierwszy przerwał milczenie
- Ja wiem - odezwał się Steven. Pozostali Gunsi spojrzeli na niego z zaskoczeniem - Musimy się udać do naszej Ciotecznej Matki Wróżki-Jednonóżki.
- Steven, nie ma czegoś takiego jak Wróżka-Jednonóżka - powiedział zrezygnowanym tonem Izzy.
- Nawet nie ma czegoś takiego jak Cioteczna Matka - dodał Slash zdejmując papiloty.
- Właśnie, że jest! - wykrzyknął rozpaczliwie Steven - Dlaczego wy nigdy mi nie wierzycie?!
- Ja ci wierzę - powiedział Axl klepiąc pocieszająco Blondaska po ramieniu. - Dla płatków zrobię wszystko - dodał zawzięcie.
- Oprócz podniesienia się z krzesła - zauważył Izzy.
- Skąd to wiesz? - zapytał Axl, ale brunet tylko się uśmiechnął.
- Dobra, a wiesz chociaż gdzie ona mieszka? - zapytał Slash
- Oczywiście, w leśnej chatce na Biegunie Południowym, można się tam dostać tylko w jeden sposób...
- Jaki, jaki, jaki?! - Axl nie wytrzymywał już tego napięcia. Zapadła cisza, wszyscy patrzyli na Stevena wyczekująco.
-  Wejście jest w pokoju Duffa, a skoro go niema to możemy spokojnie tam wejść
- Płatki, nadchodzę - wrzasnął Will i wbiegł do pokoju basisty wyważając drzwi. (Tak, Will). Reszta Gunsów podążyła za nim.
- To gdzie to? - zapytał Slash.
- Ale co?
- WEJŚCIE! - krzyknęli zniecierpliwieni
- Aaaa... pod dywanem - powiedział Steven. 
Gunsi ruszyli w stronę perkusisty z rękami wyciągniętymi w kierunku jego torsu, przypominając jednocześnie bandę wygłodniałych zombie na diecie.
- Na podłodze - powiedział Steven z miną Izzy' ego zmęczonego życiem.
Izzy tylko westchnął i zwinął dywan. Ich oczom ukazała się.... podłoga. 
- I co dalej? - zapytał Slash.
- Nie poddam się teraz - powiedział hardo Axl. - Steven, nie wiesz co musimy zrobić, żeby otworzyć wejście?
Steven spojrzał na Slasha
- Zaśpiewaj piosenkę z "My Little Pony" - powiedział zdecydowanym tonem.
- Nie - odpowiedział Slash - Nie będę robił z siebie idioty!
- Właśnie, że będziesz - warknął Axl - Jestem wokalistą i masz to zrobić!
- Stary, widzieliśmy cię dzisiaj w papilotach, gorzej już być nie może. - dodał Izzy.
Slash ukrył twarz we włosach i zaczął śpiewać.
- Duffowi by się to spodobało - westchnął Steven - Trochę mi go brak...
Slash skończył śpiewać
- Dlaczego nic się nie stało? - spytał
- Bo to nie jest sposób na otworzenie drzwi, po prostu chciałem zobaczyć jak to robisz. - wyjaśnił Steven z pogodną miną. - A teraz do rzeczy... Róbcie to co ja... 
- MAKA PAKA! - wrzasnął radośnie, wskoczył w podłogę i zniknął
Chłopaki wzruszyli ramionami
- MAKA PAKA - krzyknęli chórem i skoczyli za nim.




koniec części pierwszej

......................................................................................................................................

wtorek, 19 listopada 2013

Przepis na Duffa 1.

To tak wyjaśniamy... Przepisy na Duffa to niedługie historyjki wymyślane na zupełnym spontanie na szybko, są czasami naprawdę fajne ale szybko wylatują z głowy. Zrobiło nam się ich żal więc rozpoczęłyśmy program ratowania Przepisów na Duffa. Tytuł właściwie nie ma nic wspólnego z treścią... dzisiaj pierwszy raz udało nam się przelać na papier Przepis na Duffa i dajemy wam go do oceny. Co do "Koszmaru..." to na razie nie będziemy tego kontynuować może powrócimy ale trzeba poczekać na natchnienie...
tak czy inaczej miłego czytania :)
i napiszcie coś pod spodem a zwłaszcza Trish i niech to nie będzie wasza reklama :P
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Ulicą L.A. szło dwóch chłopaków, kiedy nagle stwierdzili, że muszą założyć zespół. Teraz.
- Załóżmy zespół - powiedział jeden z nich.
- Dobra - odpowiedział drugi i poszli dalej. Parę kroków później pomyśleli że coś jest nie tak.
- To co teraz? - odezwał się pierwszy z nich, który był Axlem.
- Chyba jest nas za mało - odpowiedział drugi, który był Izzym
- To znajdźmy ludzi.
- Ale skąd ich się bierze?
- Mama nigdy ci nie mówiła? Z Kapusty! 
Ruszyli w poszukiwaniu pola kapusty... Szukali go bardzo długo aż stwierdzili, że jest tuż obok i się o nie potknęli.

- Nie sądzę żeby to jednak była prawda... - odezwał się Izzy, ale zaraz po tym zauważyli, że pomiędzy liśćmi sałaty coś się porusza... zaraz sałaty? To była kapusta!
- A nie mówiłem?! - wykrzyknął Axl i pobiegł w tamtym kierunku.

- Cześć! Przybywam z...
- Nieważne! - szybko przerwali swojemu nowemu znajomemu i zabrali przerzucając go sobie przez plecy.
- A tak w ogóle to Steven jestem - powiedział radośnie dyndając. Nieśli go tak jeszcze przez kilka ulic aż w końcu wrócili do domu.
Stwierdzili, że dzisiaj już nikogo nie znajdą, więc Izzy postanowił się przejść... Po chwili wrócił wlokąc za sobą za nadgarstkołokieć wysokiego, blondwłosego punka.
- Skąd wziąłeś tego basistę? - zapytał się Axl.
- Znalazłem - odpowiedział
- Okej, ale czy on chce?
- Nie wiem, przekonajmy go.
- Dobra. Kobiety! - powiedział Axl
- Alkohol - powiedział Izzy
- Kobiety!
- Alkohol!
- Kobiety!
- Alkohol!
.
.
.
.
.
- A do tego kaaaaaaaaaaaawaaaaaaa graaatiiis... - wtrącił Steven.
- Dobra - zgodził się basista po czym uznali, że ma na imię Duff i zaczęli tak go nazywać nie pytając o zdanie.

Wtedy stwierdzili, że jeszcze czegoś im brakuje...
- SCHABOWEGO! - wrzasnęli wszyscy razem i  pobiegli do sklepu. Na miejscu okazało się że nie mają pieniędzy, ale mieli szczęście, bo przechodziła tam kobieta,  która zawsze chciała być blondynką i za włosy Stevena była gotowa zrobić wszystko, a nawet kupić kotlety czwórce obcych dzikusów. Steven dał jej jeden włos, ona kupiła im kotlety po czym go zjadła. Włos. Wtedy jej włosy naprawdę zmieniły kolor i została blondynką. Chłopaki odbiegli do domu wrzeszcząc radośnie "KOTLETY!" Na szczęście zdążyli krzyknąć tylko raz, bo mieszkali blisko.
Jednak kiedy zjedli kotlety nadal czegoś im brakowało. To właśnie wtedy przyszedł Joe Perry i powiedział - Gdzie wasz gitarzysta solowy? - Na te słowa chłopcy wytrzeszczyli oczy, wrzasnęli i wybiegli z przerażeniem - Powiedziałem coś nie tak? - zapytał Joe teraz już sam siebie.

- Skąd my go weźmiemy?! - zawołał zestresowany Steven. Wszyscy zaczęli bardzo intensywnie myśleć(no może oprócz Duffa)
- Musimy go sobie zrobić! - wykrzyknął Axl. Reszta przyznała mu rację i ruszyli do sklepu. Jednak znowu nie mieli za co kupić odpowiednich produktów. Usiedli zdołowani na krawężniku. Zaczęli opłakiwać swój nędzny los tak głośno, że
 usłyszał ich właściciel sklepu i wyszedł zobaczyć co to za wycie. Kiedy zobaczył Axla zaczął piszczeć i sikać po nogach.
- Jestem twoim fanem! - wrzasnął
- Ale my nie mamy jeszcze zespołu - zauważył Izzy
- Nie. On jest po prostu psychopatą prześladującym rudych ludzi - wyjaśnił Duff.
- Skąd to wiesz - zapytał Axl.
- Właśnie ssie twoje włosy - odpowiedział spokojnie. Axl z wściekłą miną wyrwał swoje lśniące kosmyki z ust oprawcy.
- Ty barbarzyńco! - krzyknął i walnął gościa z całej siły żelazkiem w łeb.
- Oddaj moje żelazko - powiedział naburmuszony Steven i wyrwał mu swój skarb - Nic ci nie jest Shirley? - mruczał zatroskany do swojego metalowo-plastikowego  pupila głaszcząc go po kablu.
- Nazwałeś żelazko Shirley? - zapytał Izzy, ale na widok miny Stevena wolał nie kończyć - Whatever...
Skoro właściciel sklepu był teraz niedysponowany to uznali, że nie będą mu zawracać głowy i sami się obsłużą. Tak, więc zgarnęli z półki jedno kurze jajko, dwie butelki Danielsa oraz kilka paczek Marlboro i wrócili do domu. Przeszli na tył budynku do swojego pseudo-ogródka. Wykopali tam dołek, wsadzili jajko, zakopali po czym zalali Jackiem Danielsem, jeszcze dla bezpieczeństwa ustawili płotek z Marlboro. Wrócili do domu upić się drugą butelką whiskey... Następnego dnia zaraz po przebudzeniu (czyli około 15) popędzili z ekscytacją do pseudo-ogródka, ale nic tam nie zastali. Steven zaczął płakać. Duff chciał go pocieszyć, ale nagle wrzasnął, bo coś chwyciło go za stopę. Steven zaczął płakać jeszcze głośniej, bo myślał, że to Czerwony Kapturek wraca po swoją babcię, ale była to tylko ręka, a raczej głowa... Nie, przecież to nie ma sensu... To był cały facet, który właśnie próbował wygrzebać się spod ziemi. Zaczęli go odkopywać rękami niczym wesołe surykatki. Im oczom ukazał się człowiek z włosami zamiast twarzy i z gitarą w ręku.
- Jesteś naszym gitarzystą? - zapytali się chórem zafascynowani.
- Tak. Jam jest Slash, król gitary i czegoś tam jeszcze... nie pamiętam, bo mam ziemię w mózgu. Macie whiskey?
- Tak - odpowiedzieli i poszli chlać... może nie długo, ale szczęśliwie, bo wreszcie mieli swój upragniony zespół.


- Tak oto powstało Guns n' Roses. Koooniec. - zakończył opowiadanie Slash.
- Kocham tę historię - powiedział Steven - a skąd ja właściwie przybyłem? - zapytał.
- Nie wiem, nigdy nam tego nie powiedziałeś - odparł z uśmiechem - a teraz dobranoc Stevenku, śpij spokojnie. -  Slash opatulił kołdrą perkusistę.
- Dobranoc Slashu - Steven mocniej przytulił swoją Shirley i usnął...

............................................................................................................................................. 



poprawki innym razem D:







piątek, 4 października 2013

Łeee...

Brak natchnienia, pomocy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Piszemy rozdział, ale pewnie będzie głupi i to nie głupi głupi tylko głupi łech... ale i tak go tu wstawimy... kiedyś. To tyle.


Macie tu małego Adlerka bo zawsze przyda się jakiś Steven :)



czwartek, 5 września 2013

środa, 24 lipca 2013

To że jesteśmy chore chyba już wszyscy powinni wiedzieć...

Modelinowy Duff!


Ma krzywe nogi i brakuje mu szyi, ale jest piękny prawda ? :D


Koszmar z Ulicy Sunset Strip 6.


Ostatnie kilka dni wyglądało podobnie. Axl doprowadzał do szału wszystkich Gunsów(prócz Stevena) a przecież zwykle to oni doprowadzali do szału innych ludzi.
- Czemu on się tak ciągle drze? - jęknął Slash - wszystko ma, nakarmiliśmy go, przewinęliśmy...
- Ja go przewinąłem i nie chcę tego pamiętać - wtrącił Izzy
- Może mu się nudzi - spytał Steven - weźmy go stąd gdzieś!
- Najlepiej wrzućmy go do rzeki - zaproponował Duff. Steven posłał mu mordercze spojrzenie, pod wpływem którego Duff znów wlazł pod dywan
- Chodźmy na plac zabaw - powiedział Slash
- Kto ostatni ten go bierze! - krzyknął Izzy i wybiegł z domu, Duff pobiegł za nim.
Steven mimo całej miłości dla "Axelka" pobiegł szybko za nimi. Slash został sam w pokoju z głupią miną i Axlem patrzącym coraz łakomiej na jego stopy
- Tylko nie to! - krzyknął Slash i wziął Axla na ręce - Chodź postraszymy Duffa - dodał żeby go pocieszyć. Mały potworek wyszczerzył swoje kły w odpowiedzi i wyszli.

* * * * *
- ZDJĘCIE Z LORDEM VOLDEMORTEM!!!( tak dobrze czytacie - z Lordem Voldemortem) - wrzeszczał znudzony facet stojący na ulicy - DRUKOWANE NA MIEJSCU! 
Obok niego stał równie znudzony facet przebrany za czarownika.
- Kto to jest Lord Voldemort? - spytał Slash
- Whatever - odpowiedział Izzy - on tego chce - dodał wskazując na Axla. 
Wokalista patrzył na Lorda Voldemorta już od jakiejś chwili. Slash podszedł do niego z Axlem na rękach
- Jesteście obaj na to za starzy - powiedział znudzonym tonem gościu od robienia zdjęć.
W tym momencie Steven podszedł do niego i strzelił mu plaska
- Niech pan tak nie mówi o moim dziecku!
- Co to za wariat? - zapytał Lord Voldemort. Steven odwrócił się w jego stronę. Voldemort skulił się pod jego spojrzeniem - Nie rób mi krzywdy - jęknął - zróbmy to cholerne zdjęcie.
Steven kazał przerażonemu Lordowi Voldemortowi wziąć Axla na ręce i suszyć zęby w sztucznym wyszczerzu do puki gościu od robienia zdjęć nie skończy swojej pracy.
- Chodźmy - powiedział Slash. Axl jednak nie chciał puścić swojego nowego przyjaciela (widać go polubił)
- Axelku, chodźmy dalej - powiedział Steven, ale wokalista nie słuchając go przywarł mocniej do Lorda Voldemorta. Czarownik wrzasnął, co znaczyło, że zaznał bliską znajomość z pazurami Axelka (stwór najwyraźniej rzeczywiście go polubił ). Slash, Steven, a nawet Izzy choć uważali to za przynajmniej trochę zabawne, bez słowa podjęli próbę oderwania swojego wokalisty od Lorda Voldemorta, ale gówniarz był silny jak byk i uparty jak cała wataha osłów.
- To na nic - powiedział zmęczony Slash
- To co robimy? - spytał Izzy 
- Zostawmy go po prostu! Nikt się nie dowie! - nalegał Duff, ale zamilkł znów pod wpływem spojrzenia Stevena
- Duff! - powiedział Slash, w którego głowie zaczęła powstawać myśl
- Co? - zapytał zaniepokojony Duff. Izzy zaczął się uśmiechać. Widać zrozumiał o co chodzi  Slashowi. Zdziwiony Steven patrzył, jak chłopaki zbliżają się do Duffa, a coraz bardziej zaniepokojony basista zaczyna się cofać.

................................................................................................................................

wtorek, 23 lipca 2013

Happy Birthday Slash!



Wszystkiego najlepszego dla Slasha!
Wiadomo, że on tego nie zobaczy, ale zrobiłyśmy dla niego ciastko(z przepisu od dziewczyn z http://out-of-my-own.blogspot.com/ :D)szkoda, że nie może go zjeść, ale może to i dobrze bo wyszło nam trochę za gorzkie(ale ładne, prawda?) życzymy mu wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, aby jeszcze długo dla nas grał, dużo nowych Gibsonów, ale żeby nie zapomniał o starych, bo będzie im smutno i żeby żona zrobiła mu lepsze ciastko, a jego dzieci nie były tak głupie jak my :D

niedziela, 21 lipca 2013

...

"Ekhem, to ja Axl, chciałem coś powiedzieć. Wy ciągle mówicie "ty,ty,ty",a chciałbym zauważyć, że dziewczyny są dwie. Kiedy zwracacie się w liczbie pojedynczej czują się trochę dziwnie, więc jest ich dwie, pamiętajcie. Pamiętajcie też o tym o co prosił was Steven trochę wcześniej,on naprawdę wcale nie jest taki niewinny jak się by mogło wydawać, lepiej uważajcie. Dziękuję za uwagę"

poniedziałek, 15 lipca 2013

Koszmar z Ulicy Sunset Strip 5.

- Izzy ukradłeś to! - krzyknął Steven i wskazał na wózek sklepowy, który Izzy "pożyczył" ze sklepu - jaki dajesz przykład dziecku?!
Wszyscy spojrzeli na Stevena jak na idiotę (oprócz Axla, który próbował wydostać się z wózka na wolność przy pomocy siekiery. Niestety nie była dość ostra.)
- W czymś musimy go wozić, przecież nie będę go dźwigał bez końca, prawie zawsze go noszę.
Zniecierpliwiony Axl odrzucił siekierę na bok i zaczął gryźć pręty wózka.
- Chodźmy do domu - powiedział Slash, którego ciągle bolała stopa - wygląda na głodnego - dodał z niepokojem. Duff bez słowa wskoczył do samochodu. Kiedy wrócili do domu Steven postanowił, że muszą nakarmić "dziecko". Rozrobił kaszkę z mlekiem po czym wlał ją do butelki i wetknął do ust Axl' owi, ale mały potwór wypluł ją i zaczął płakać.
- Dlaczego on nie chce jeść - zaczął panikować Steven
- Idioci, wszędzie idioci - wszedł do pokoju Izzy z butelką Jack'a Daniels'a w ręku, nałożył na nią smoczek i podał Axl' owi. Wokalista łapczywie przyssał się do butelki i opróżnił ją w mgnieniu oka.
- Widzicie jak ładnie je?! - zachwycił się Steven. - mój kochany chłopiec!
- Steven! przesadzasz! - przestraszył się Slash
- Wcale nie - zaprotestował urażony Steven - prawda Axelku? - spojrzał na swojego podopiecznego. Axl w odpowiedzi wydarł się straszliwie.
- Chce jeszcze - ucieszył się Steven 
- Ja już nie mam - stwierdził Izzy - Slash?
- nie patrzcie na mnie, została mi tylko jedna butelka, moja ostatnia
- Slash, oddaj nam butelkę - powiedział grzecznie Izzy. Przerażony Slash mocniej ścisnął swoją butelkę i zaczął zastanawiać się którędy uciec.
- SLASH. ODDAJ.NAM.BUTELKĘ. - wycedził przez zęby Izzy
- Nie dostaniecie jej! - wrzasnął Slash i zaczął uciekać na oślep dopóki nie walnął w ścianę i nie zemdlał. Izzy bez słowa wyjął mu butelkę z rąk i podał ją Axl' owi. Wokalista momentalnie przestał się drzeć. Steven wciąż patrzył na niego z rozczuleniem.
- Co się stało - spytał Duff, który właśnie wszedł do pokoju
- Slash nie chciał dać nam butelki - wyjaśnił Izzy
- Zaczynam się was bać -
- Nieważne, trzeba go podnieść - stwierdził Izzy patrząc na Slash' a. Gitarzysta uśmiechał się błogo przez sen bełkocząc coś bez sensu. Izzy podszedł do Slash' a jednak zatrzymał się i powiedział - Nie, mam dość. Teraz niech ktoś inny taszczy to zaślinione coś po schodach, a ktoś inny znaczy: Duff. 
Duff jęknął jak człowiek, którego bardzo krzywdzą jego przyjaciele i wziął Slash' a na ręce. Przez ten czas Steven lulał Axl' a do snu.
...............................................................................................................................

niedziela, 30 czerwca 2013

Koszmar z Ulicy Sunset Strip 4.

Nad ranem obudziło go pianie koguta. Jakiego koguta? Izzy z przerażeniem otworzył oczy i zobaczył twarz Stevena nad sobą. Steven piał.
- Co ty robisz?! - krzyknął Izzy
- Zaczynam miło dzień - zaśpiewał Steven. Izzy bez słowa wstał.
- Matko. On nawet szczęka zębami przez sen - spojrzał na Duff' a - wstawaj - mruknął i kopnął kolegę w ramię.
- Carol, daj mi spokój, twoje stopy tak śmierdzą...
- Nie jestem twoją siostrą debilu! Wstawaj trzeba nakarmić dziecko
- Beze mnie - jęknął Duff i wsunął się pod dywan
- Wstawaj bo nakarmię go tobą - zniecierpliwił się Izzy
- WSTAJĘ! - krzyknął Duff i już był na nogach.
Kiedy jednak weszli do pokoju Axl' a kołyska była pusta. Duff odwrócił się by uciec, ale Izzy złapał go za koszulę
- Musimy go znaleźć bo jeszcze pożre nasze instrumenty - powiedział Steven
- Nie! Mój bas! Idziemy!
- Zaraz, ale gdzie jest Slash - zapytał znowu Steven
- u siebie - mruknął znudzony Izzy. Nagle wszyscy zrobili przerażone miny. W tym samym momencie rozległ się krzyk Slash' a. Natychmiast pobiegli do pokoju swojego kolegi.  Kiedy otworzyli drzwi ujrzeli jak Axl próbuje odgryźć stopę Slash' owi. Izzy pierwszy oprzytomniał i oderwał swojego przyjaciela od stopy Slash' a. Axl wydawał się być niepocieszony. 
- Idioto, po co wczoraj śpiewałeś mu tą piosenkę! To twoja wina!
- On  jest po prostu głodny - powiedział ze spokojem Izzy.
Izzy wziął Axl' a na ręce - znowu i wszyscy wpakowali się do jego samochodu
- Ktoś musi go trzymać na kolanach - Duff skulił się i zaczął płakać, a Slash rozmasowywał swoją stopę.
- Ja cię wezmę, maluszku - zagruchał Steven
- Nie przesadzaj - powiedział ciągle naburmuszony Slash
- On jest naprawdę słodki - usprawiedliwił się Steven


                                                                      ***

Dojechali do sklepu i wsadzili Axl' a do wózka na zakupy i tak zaczęli przemierzać alejki sklepowe zastanawiając się czego tak właściwie mu brakuje .
Steven po kolei zgarniał z półek różne artykuły dziecięce od słoiczków z jedzeniem przez smoczki i butelki do pieluch. Przy stałym akompaniamencie darcia mordy ich kochanego wokalisty.
Nagle zapadł cisza, a mały Axl patrzył zafascynowany na jedną z półek. Jego koledzy podążyli za jego wzrokiem i zobaczyli, że patrzy na pluszową siekierę. Axl szczerzył się niczym Steven na widok nowego Edmunda.
- Chcesz to - zapytał Izzy biorąc przedmiot w rękę, na co wokalista pokiwał głową.
- Poważnie! Kto to wymyśla?! - jęknął Duff
Izzy wzruszył ramionami i wrzucił siekierę do sklepowego wózka.


................................................................................................................




środa, 26 czerwca 2013

Prooooooooooooooooooooooooooooooosimy.....

Napiszcie coś jak wam się podoba (jak wam się nie podoba też napiszcie), a nie tak przychodzicie i milczycie







Stevenowi odmówicie?






Stevenowi nie odmawia się nigdy...


czwartek, 20 czerwca 2013

Koszmar z Ulicy Sunset Strip 3.

Na środku pokoju stała kołyska z namalowaną siekierą, napisem "Ax"* i dopisanym "L" .
W kołysce spał 24-letni chłopak. Rude włosy miał w nieładzie, były w nie powczepiane drzazgi, okruchy tłuczonego szkła i inne śmieci. Jego kończyny i głowa wystawały z kołyski. Spał. Szyba w oknie była zbita, ściana zakrwawiona, wokół  kołyski zbierała się kałuża krwi cieknącej z ręki chłopaka. W kącie leżał pluszowy miś z odgryzioną głową. Nikt nie wiedział skąd się tam wziął. 
- Edmund!!! - zawołał z płaczem Steven i pobiegł w stronę misia.
- Steven! Nie! - krzyknął Slash, ale było już za późno. 
Chłopak w kołysce otworzył oczy. Slash upuścił butelkę. Izzy głośno przełknął ślinę. Steven zaczął dygotać i szczękać zębami na cały głos.
Chłopak w kołysce otworzył usta. Rozległ się dźwięk, najkoszmarniejszy jaki ktokolwiek z nich, kiedykolwiek słyszał, brzmiący jak sto kotów rozdzieranych kaktusem na raz, jak mysz zarzynana drewnianą łyżką, jak aligator duszony flakami zdechłego wrzeszczącego krokodyla zombie.
Hałas nie ustawał, chłopak wrzeszczał coraz głośniej...
- Steven oddaj mu misia - krzyknął Izzy próbując przekrzyczeć bachora 
- Co?! - wrzasnął Steven. Izzy bez słowa podszedł, wyrwał mu misia (a raczej jego korpus) i wrzucił go do kołyski. Stworzenie w kołysce natychmiast się uspokoiło i zaczęło go jeść z zadziwiającym apetytem.
- Edmund - jęknął cicho Steven
- Kupię ci nowego - powiedział Izzy
- Obiecujesz? - krzyknął uszczęśliwiony Steven
- Musimy się nim zająć - powiedział Slash
- CO?! - wrzasnął Duff, który właśnie odzemdlał 
- Niby jak? - powiedział zszokowany Izzy
- No normalnie, patrz, przecież nie może jeść Edmunda - wskazał Slash na rudowłosego potworka. Wszyscy wytrzeszczyli oczy w przerażeniu. Stwór już kończył misia.
- Dobra - westchnął Izzy
- CO?! - pisnął Duff
- Właściwie to jest nawet słodki - powiedział Steven szczerząc się do "dziecka". - To kto pierwszy go weźmie? - zapytał
- Na pewno nie ja! - krzyknął Duff i już go nie było
- Izzy - powiedział Slash
- Co?! Dlaczego ja?! 
- Ty jesteś jego przyjacielem najdłużej - wyjaśnił Slash. Izzy znowu westchnął i wziął przyjaciela na ręce. Potwór uśmiechnął się słodko i ... wyrzygał Edmunda Izzy' emu prosto w twarz.
Steven i Slash wybuchnęli śmiechem. 
- Tak was to bawi - warknął Izzy
- Tak - odpowiedzieli krztusząc się 
- Więc wy go potrzymajcie - powiedział Izzy i wcisnął potworka Stevenowi. Stwór uśmiechnął się jeszcze słodziej, zarzygał Stevenowi całe włosy i obryzgał Slash' a. Izzy uśmiechnął się na ten widok.
- Brzydki Axl! - krzyknął Steven na potworka. 
Axl zaczął  płakać, a właściwie drzeć się jeszcze głośniej niż wcześniej. Izzy znów wziął go na ręce i zaczął kołysać. Steven zatkał uszy z przerażeniem, a Slash zaczął śpiewać:


Mój mały Axlu już słodko śpij,
Izzy siekierę przyniesie ci...

- Nie wrabiaj mnie w to - przerwał Izzy
- Nie wymyśliłem nic lepszego - usprawiedliwił się Slash, a Izzy zaśpiewał:

Mój mały Axlu, czy ty to wiesz,
Jak się obudzisz, urządzisz rzeź,
Zabijesz Slash'a, nim przyjdzie noc,
Spalimy zwłoki owinięte w koc... 


- Izzy, jesteś idiotą. Nie bawię się tak - powiedział obrażony Slash i wyszedł z pokoju
- To działa - powiedział Steven - mi też zaśpiewasz?
- Nie - odpowiedział krótko Izzy
- Proooszę...
- Później 
Odłożyli Axl' a do kołyski i wyszli mówiąc  uprzednio "Dobranoc nasz mały potworze".
Za drzwiami czekał na nich przerażony Duff
- Żyjecie - krzyknął i zaczął płakać
-Ciiiszej - powiedział szeptem Izzy - zasnął
- Zmęczyło się biedactwo - rozczulił się Steven
- Niby czym?! Co wam się stało? - Duff dopiero teraz zauważył, że cali są lepcy, mokrzy i brudni
- Spytaj Slash' a - uciął Izzy - jestem zmęczony - dodał i odszedł do swojego pokoju. Steven podążył za nim skacząc beztrosko - liczył, że Izzy teraz mu zaśpiewa, jak obiecał. Duff został sam na korytarzu. Rozejrzał się z przestrachem naokoło  i szybko pobiegł za nimi. Tej nocy tylko Slash spał sam.


................................................................................................................................


*Ax - (ang.)siekiera

Rysunek autorstwa Fiery
Kołysanka autorstwa Fly


Widzimy, że ktoś się tu pojawia, więc jeżeli wiecie, że tu powrócicie to napiszcie coś w komentarzu, jakieś "tak", "no" , "yhym", może być nawet "."





poniedziałek, 17 czerwca 2013

Koszmar z Ulicy Sunset Strip 2.

- SŁOŃCE! - krzyknęli uszczęśliwieni Slash i Steven.
- To tylko żarówka - zauważył Izzy
- ŻARÓWKA! - wrzasnął Steven. 
Tak dawno nie widział żarówek. Spojrzeli po sobie, nikt z nich wiele się nie zmienił. Pierwszy z ich kryjówki (która okazała się kiblem) wyszedł człowiek z włosami zamiast twarzy z butelką Jacka Danielsa w ręku. 
- Teren czysty, możemy iść - zawołał do swoich przyjaciół. Z ciemnego pomieszczenia wyłoniło się dwóch mężczyzn: złotowłosy Steven o wiecznym wyszczerzu, patrzący ciągle na żarówkę i Izzy, brunet ze znudzoną miną. Izzy wlókł za nogi bezwładne, długie blondwłose ciało.
- Duff zemdlał - powiedział Izzy bez zbędnych emocji.
- Przynajmniej się zamknie - stwierdził Slash
Wszyscy w duchu przyznali mu rację i zaczęli ostrożnie wspinać się po schodach wlokąc ciało Duff' a za sobą, przez co posuwali się jeszcze wolniej. Ale w końcu doszli. Zatrzymali się przed jednym z pokojów 
- To tu - powiedział Slash. 
Zostawili Duff' a na korytarzu i weszli. Przed ich oczami roztaczał się przerażający widok...

piątek, 14 czerwca 2013

Koszmar z Ulicy Sunset Strip

- Obudził się.
Były to pierwsze słowa, które ktokolwiek z nich był w stanie wypowiedzieć. W miejscu, które od jakiegoś czasu było ich domem nie było wiele światła. Sączyło się go trochę przez szparę pod drzwiami. Nikt z nich nie pamiętał jak i kiedy to się zaczęło. Wszyscy marzyli o końcu.
Mężczyzna, który wypowiedział te słowa nie mylił się. Po chwili wszyscy - on i jego towarzysze usłyszeli przerażający odgłos, przypominający miauczenie kota rozdzieranego na kawałki kaktusem. Okropny dźwięk ciągnął się i drżał w powietrzu... przestawał i znów zaczynał na nowo. W końcu zapadła cisza. 
- Nie możemy się dłużej ukrywać - odezwał się po chwili ten sam mężczyzna, co na początku.
- Slash, nie rób tego, nie wyjdziesz stamtąd żywy! - odpowiedział jakiś przerażony głos. W tle było słychać szczękanie zębami.
- Muszę, a wy pójdziecie ze mną, nie możemy tu siedzieć do końca życia. - Stanowczo powiedział Slash. Szczękanie w tle stało się głośniejsze. - Steven, przestań szczękać - dodał - to ci nic nie pomoże. Niech ktoś go uciszy.
Steven jęknął cicho i nagle umilkł. Po chwili jednak rozległ się krzyk czwartego mężczyzny, który nie odzywał się do tej pory.
- AŁAAA! Cholera!
- Co się stało, Izzy? - spytał Slash
- Ten idiota mnie ugryzł - poskarżył się Izzy
- Dosyć, wychodzimy stąd! - krzyknął Slash i otworzył drzwi.
Oślepiło ich wściekle żółte światło...


..................................................................................................

Aha i oczywiście jak już ktoś tu zajrzał to niech się wypowie w jakikolwiek sposób
Prooooszę nasze wspólne pierwsze opublikowane "coś"