- SŁOŃCE! - krzyknęli uszczęśliwieni Slash i Steven.
- To tylko żarówka - zauważył Izzy
- ŻARÓWKA! - wrzasnął Steven.
Tak dawno nie widział żarówek. Spojrzeli po sobie, nikt z nich wiele się nie zmienił. Pierwszy z ich kryjówki (która okazała się kiblem) wyszedł człowiek z włosami zamiast twarzy z butelką Jacka Danielsa w ręku.
- Teren czysty, możemy iść - zawołał do swoich przyjaciół. Z ciemnego pomieszczenia wyłoniło się dwóch mężczyzn: złotowłosy Steven o wiecznym wyszczerzu, patrzący ciągle na żarówkę i Izzy, brunet ze znudzoną miną. Izzy wlókł za nogi bezwładne, długie blondwłose ciało.
- Duff zemdlał - powiedział Izzy bez zbędnych emocji.
- Przynajmniej się zamknie - stwierdził Slash
Wszyscy w duchu przyznali mu rację i zaczęli ostrożnie wspinać się po schodach wlokąc ciało Duff' a za sobą, przez co posuwali się jeszcze wolniej. Ale w końcu doszli. Zatrzymali się przed jednym z pokojów
- To tu - powiedział Slash.
Zostawili Duff' a na korytarzu i weszli. Przed ich oczami roztaczał się przerażający widok...
Zostawiam po sobie cokolwiek :D
OdpowiedzUsuńMam pytanie, czemu to takie króciutkie?