piątek, 24 kwietnia 2015

Kevin cz. I


No więc.....witamy po wielu, wielu latach naszej nieobecności...no, dobra, nie latach. Nie było nas tu, bo matury, bla bla bla i brzydki maturalny czas, a że dziś miałyśmy zakończenie roku z tej okazji wrzycamy tutaj...to. Dedykujemy rozdział każdemu, komu jeszcze chce się nas czytać. A! Jesteśmy w "Rolach Głównych" więc tam wleźcie jak wam się chce. To tyle....

................................................................................................................................

Był piękny słoneczny dzień, dwóch chłopców bawiło się w piaskownicy. Starszy - Jeff zakopywał w piasku zwłoki lalek swojej siostry, której nadzwyczaj szybko się zużywały. Drugi, którego imię brzmiało Kevin był cały pochłonięty lepieniem piaskowych skrzypiec. Właśnie dlatego się przyjaźnili. Obaj kochali piasek.
Nagle Jeffrey poczuł, że czyjeś zęby zatapiają się w jego tyłek. Trwało to tylko chwilę, ale było dosyć nieprzyjemne, więc Jeff postanowił wrzasnąć.
-A! - wrzasnął Jeff realizując swoje postanowienie - Ugryzłeś mnie w tyłek! Dlaczego?!
- Ja tego nie zrobiłem - wypierał się Kev, po czym  wzruszył ramionami wyciągając z pomiędzy zębów kawałek materiału zadrukowanego w pierogi i pożerające je hipcie.
- A to co jest!? - krzyknął Jeff wskazując na fragment swoich majtek, które przed chwilą wypluł jego przyjaciel.
- Butelka - odpowiedział z uśmiechem Kevin
- To bez sensu! - krzyknął przyszły Izzy patrząc na Kevina płonącym wzrokiem. Kev przestał się uśmiechać i zaczął wycofywać się ze strachem. W końcu potknął się o swoje piaskowe skrzypce. Jeffrey Isbell spokojnie podszedł do swojej "ofiary" i pochylił się nad nią.
- Jeff.. Miałeś już tak nie robić - powiedział drżącym głosem gryźiciel tyłków.
-Właź do lustra - powiedział Jeffrey ignorując jego wypowiedź - ty też miałeś mnie więcej nie gryźć.
Kevin poczuł, że jego ciało staje się dziwnie lekkie, jakby przestało istnieć albo traciło swoją ciałowatość.
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! - wrzasnął, ale było już za późno.

Izzy obudził się zlany potem.
- Durny sen. Znowu... - burknął sam do siebie i otarł czymś czoło. Czymś porwanym i starym, co było zadrukowane w pierogi i....wiecie w co.  Kiedy spojrzał uważniej, okazało się, że to jego stare majtki. Gdyby Izzy nie był Izzy'm zacząłby wrzeszczeć, ale.. był Izzy'm.
- Myślałem, że Nicole to spaliła - mruknął patrząc z niesmakiem na stare gacie po czym wrzucił je do kominka, który niedawno zainstalował. Od dawna marzył o takim... Gacie błyskawicznie zajęły się ogniem (być może dlatego,  bo w dzieciństwie często były polewane benzyną). Izzy  patrzył jak płoną, zostawiając w tyle związane z nimi wspomnienia. Nagle gacie przestały się palić i trzasnęły mu w twarz, ewentualnie trzasnęły go płonąc.
- A! - wrzasnął Izzy  tak jak... wtedy.
- Nie spalą się - usłyszał znajomy głos dobiegający z okolic szafy. Izzy otworzył ją gwałtownie. Owionęło go lodowate powietrze.
- Głupi wiatrak - powiedział Izzy wyłączając urządzenie znajdujące się tam z niewiadomych powodów.
Oprócz wiatraka w szafie znajdowało się również lustro, a w nim złowieszczo się uśmiechające odbicie. Odbicie Slasha.
- Witaj Jeffrey - przywitało się Odbicie - Ile to już lat?
- Bez sensu! - krzyknął Izzy - przecież wytłukłem wszystkie lustra... No tak. Axl idiota! I dlaczego wsadził mi je do szafy?
- Nieważne. Bój się mnie. - Powiedziało odbicie, a Izzy posłusznie zaczął wrzeszczeć. Jednak po chwili przestał orientując się, że jest Izzym
- Nie boję się ciebie... Kevinie. i tak nie możesz nic mi zrobić.
- Skąd wiesz, że chcę coś zrobić t o b i e? - uśmiechnął się Kevin. Na twarz Izzy' ego wstąpiło przerażenie. Słowa Kevina oznaczały, że członkowie jego najbliższej rodziny... Gunsów, są w niebezpieczeństwie. Kevin zaśmiał się bez otwierania ust i zniknął wcześniej lekko falując. Drzwi szafy zatrzasnęły się z hukiem, a Izzy został sam ze sobą.



PIĘTRO NIŻEJ:

- SLASH! SLASH! SLASH! - dopingowali przyjaciele i tłum jakiś nieznanych ludzi. Gitarzysta szczerzył się radośnie trzymając w ręku 10657484152301 butelkę Jacka Danielsa.
- Mam to zrobić? - zapytał unosząc ją nad głowę.
- Zrób to! Zrób to! Zrób to! - krzyczał rozszalały obco-przyjacielski tłum. Slash wyszczerzył się szerzej przytykając butelkę do ust. Opróżnił ją jednym łykiem po czym rozwalił sobie na głowie. Szkło rozprysnęło się na wszystkich ludzi jednak oni dalej wrzeszczeli radośnie.

Fiery i Fly z fascynacją przyglądały się szkłu rozwalonego na podłodze.
- Nawet nie jest zakrwawione - szepnęła Fly z przejęciem. Fire pokiwała głową.
- Żałosne popisy - mruknął ponuro Duff, co w jego przypadku znaczyło po prostu "jestem zazdrosny".
Slash dalej się szczerząc sięgał już po następną butelkę, kiedy nagle zapadła cisza
- Co się stało? - zapytał rozglądając się dookoła, ale nie musiał długo czekać na odpowiedź gdyż
Izzy szedł już do niego  przez rozstępujący się tłum.
- Musimy pogadać - powiedział mrocznie patrząc na Slasha.
Gitarzysta nic z tego nie rozumiał, więc powiedział "Dobrze" Izzy spojrzał na gości.
- Sami - powiedział.
Pomieszczenie nagle opustoszało.
- Nie wy - westchnął Iz, a Gunsi i Baby wrócili do pokoju i zaczęli się wgapiać w bruneta.
- No więc - zaczął Izzy - muszę wam coś powiedzieć....o sobie.
- Chy! - wychyczeli wszyscy zatykając usta dłońmi.
- Coś o mojej przeszłości.....- mówił dalej Izzy czując, że pocą mu się ręce
- Nie martw się Iz - zaczął Axl - wszyscy dobrze wiemy, że pochodzisz z Transylwanii i...
- Nie o to chodzi! - zniecierpliwił się Izzy - To znaczy, to nieprawda! - poprawił się - Właściwie nie chodzi o mnie tylko o kogoś kogo kiedyś znałem... - powiedział ze smutkiem w oczach
- Kogoś z Transylwanii? - wyszczerzył się Axl
- Nie! - poirytował się brunet - możecie nie przerywać? Na imię miał Kevin...
- Chy! - wychyczeli wszyscy
- Był to mój przyjaciel z dzieciństwa
- Chy! - znowu wychyczeli
- To Izzy miał jakiś przyjaciół? - wyszeptał Steven do Duffa siedzącego obok,
- Muszę do kibla - powiedział Slash nie dając Duffowi szansy na odpowiedź, ponieważ wszyscy znów zaczęli chyczeć.
- Pewnego dnia Kevin i ja bawiliśmy się w piaskownicy - ciągnął dalej nie zauważając braku jednego słuchacza.
(W tym momencie Izzy zaczął opowiadać skróconą historię wydarzeń sprzed wielu lat i tych sprzed paru tygodni czyli: Zaczynając od tego jak Kevin ugryzł go w tyłek przez ukaranie swojego dawnego przyjaciela, opowieść o tym jak Kev zamknięty w lustrze nasiąkał nienawiścią i rządzą zemsty, jak udawał odbicie Slasha i namawiał go do zniszczenia miasta... opowieść zakończył opowiadając to co stało się przed chwilą)
Kiedy skończył jego przyjaciele patrzyli się na niego, wytrzeszczyli szczęki i opadły im gały. Slash tymczasem był w łazience.


W KIBLU:


Slash skończył już wszystko, co zamierzał robić w łazience (cokolwiek to było) pozostało mu tylko jedno.....
Muszę się uczesać - mruknął wyciągając szczotkę ze swych przepastnych włosów - ale nie mamy już luster.....Wiem! Przejrzę się w kiblu! - wykrzyknął radośnie i pochylił się nad muszlą klozetową.
Jego odbicie uśmiechnęło się i...mrugnęło do niego.
- Cholera - jęknął Slash - zapomniałem....
Ale już było za późno.



 .............................................................................................................................................................

Koniec części I