wtorek, 3 listopada 2015

Edmund powraca... cz.1

BUM! Powinnyśmy się jakoś wytłumaczyć, ale tego nie zrobimy. Macie ten coś trochę inny niż poprzednie cosie, ale zawsze coś. To tyle. Chodź jeżeli ktoś to czyta to jesteśmy wdzięczne i zdziwione taką postawą...

...................................................................................................................................................


Pokój był ciemny. Przez półprzezroczyste czarne zasłony przedostawały się resztki księżycowego światła. Izzy siedział na swoim łóżku trzymając w ręku starą, zniszczoną głowę pluszowego misia. Głowa wyglądała jakby została odgryziona od korpusu przez jakieś zwierzę  lata temu. Oczy i usta misia były zaszyte. Izzy patrzył na zegar. Cienka wskazówka przesunęła się na jego oczach. Minęła minuta po północy. Brunet spojrzał na misia...
- a więc to już dzisiaj Edmundzie. Nie masz mi nic do powiedzenia?
Miś milczał.
- Trudno - westchnął Izzy po czym ścisnął mocniej pozostałość Edmunda i rzucił nią o podłogę. Głowa misia odbijała się zaskakująco dobrze. Najpierw uderzyła w podłogę, później w ścianę, by w końcu wrócić z powrotem do ręki gitarzysty.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - powtórzył Izzy tym razem lekko zniecierpliwiony.
Miś milczał w dalszym ciągu. Izzy'emu wydało się, że w jego milczeniu jest coś złośliwego i odpychającego. Brunet nie mógł już tego wytrzymać.
- Milczysz? Milczysz?! Czemu milczysz?! Nie wiesz co powiedzieć?! Jesteś taki sam jak oni, dokładnie taki sam! - Za każdym nowym słowem brunet coraz mocniej ściskał głowę misia i coraz mocniej rzucał nią w podłogę.

PIĘTRO NIŻEJ

W tym samym czasie kiedy Izzy oddawał się... temu, pod nim toczyła się walka na śmierć i życie... Okej. Nie, ale na ciastka i honor. Czwórka pozostałych Gunsów siedziała w kółku na ziemi i grała w pokera.
- Wygrałem! Steven teraz zmywa naczynia! - wykrzyknął triumfalnie Duff.
- Zgłaszam sprzeciw wysoki sądzie - zaprotestował Steven
- Cisza na sali! - krzyknął Axl - Slash. Młotek.
Slash niechętnie zwinął dłoń i podał ją przyjacielowi. Axl zaczął walić nią w podłogę
- Oszukiwałeś! - krzyknął Steven wskazując na Duffa swym oskarżycielskim kciukiem. 
- Proszę zwracać się do sądu - przywołał go do porządku Axl.
- Przepraszam, więc wysoki sądzie... ten człowiek to oszust! Chowa karty po wszystkich możliwych miejscach
- Proszę oskarżonego o pokazanie dowodów - powiedział Axl po chwili namysłu.
- Oskarżonego? Chyba świadka. - wtrącił Slash
- Nie. Oskarżonego - upierał się Axl - Niech Świadek i Młotek wezmą oskarżonego za nogi i mocno nim trzęsą
Uszczęśliwiony Slash rozluźnił rękę i podszedł do Duffa z drugiej strony stał już Steven. Basista zaczął histerycznie wrzeszczeć.
- Wysoki Sądzie! Jestem niewinny! Przysięgam na moją babcię! 
- Ty nie masz babci. - przypomniał mu Axl. - Podnieście go. - Steven i Slash złapali wyrywającego się Duffa za nogi i zaczęli nim nieumiejętnie potrząsać (nie  żeby nie mieli doświadczenia w takich sprawach, ale wzrost basisty stanowił tu istotny problem) Z kieszeni Duffa zaczęły wypadać najróżniejsze przedmioty: Harmonijki ustne, świnki morskie, kluczyki do samochodów, trzonowe zęby i KARTY.
- AHA!! - krzyknął Steven - mówiłem wam
- Cisza! proszę o spokój - zawołał Axl - Slash?
- Łe - jęknął gitarzysta puszczając nogę Duffa - idę. Steven został sam z Duffem w ręku ale postanowił to znieść. Kiedy Axl znów poczuł młotek w dłoni uśmiechnął się.
- Orzekam o winie oskarżonego. Duffie McKaganie albo McKegenie jesteś winny oszustwa w ciastkowym pokerze podłogowym. Skazuję cię na zmywanie tych naczyń 
W tym momencie Slash przestał być młotkiem. Steven puścił Duffa. Duff zaśpiewał. Nie, to był okrzyk bólu. Axl położył się na podłodze wyczerpany.
- Nie będę tego robił - jęknął Duff - Steven i tak musi zmywać
- a teraz to niby dlaczego? - zbulwersował się niższy blondyn
- bo... bo jest siódmy - odezwał się Duff uprzednio patrząc na kalendarz .
- To bez sensu, a poza tym jest ósmy.
- Nie. - jęknął Duff
- Tak. Jest dokładnie ósmy kwietnia 20147 roku - powiedział już lekko znudzony Axl wskazując palcem na zegar, który pokazywał godzinę minutę po północy
- I będziesz zmywał te naczynia! HA! - krzyknął Steven.
- Tak - potwierdził jeszcze bardziej znudzony Will.
- Nieeeeee! - krzyknął Duff
- Zaraz - mruknął Slash - ósmy kwietnia?
- No. - wyszczerzył się Steven 
- ósmy kwietnia - zamyślił się Axl - coś mi to przypomina, tylko nie wiem co...
Nagle z góry rozległo się rytmiczne walenie.
- Izzy? Izzy! - przypomniał sobie Slash
-Co Izzy?- zapytał jakby wyrwany z transu Axl. Wszyscy spojrzeli się na niego z niedowierzaniem.
-Nawet ja zrozumiałem-mruknął pod nosem Duff.
-Aaaaaaa...Izzy...no tak, tak. -  zrozumiał wreszcie Will - To co tak stoicie? Musimy coś zrobić!
-Ale co?- spytał Slash marszcząc twarz pod włosami-Czego on mógłby chcieć?
-Żebyśmy wszyscy wyprowadzili się lub zmienili w zombie?- spytał radośnie Steven- chyba coś takiego czytałem w jego pamiętniku, choć mogło mi się pomylić....
-Może lepiej po prostu upieczmy mu ciasto-mruknął Axl udając, że tego nie usłyszał
-Okey- wykrzyknęli wszyscy radośnie niczym  Iron Weasel zamienieni w bandę  dzikich surykatek, po czym wybiegli z pokoju.(jak zwykle)

Tymczasem u Izzy'ego:

Izzy 'emu znudziła się już zabawa z Edmundem i postanowił, że jest głodny. I to bardzo. Zjadłby ciasto.
Izzy był tak głodny, że schował głowę misia pod materac i wyszedł ze swojego pokoju kierując się w stronę kuchni. Jednak kiedy dotarł do swojego ulubionego pomieszczenia w domu, zrozumiał, że są one zamknięte na kłódkę i do tego zastawione jakimś regałem. Izzy nie wiedział, skąd wziął się ten regał.                           
Skąd wziął się ten regał, Edmundzie?- spytał Izzy zapominając, że zostawił misia w pokoju.-Czyżby Axl.....nie! - odpowiedział sam sobie brunet. Izzy spróbował przesunąć regał siłą mięśni jednak poddał się gdy zauważył że mebel jest przyklejony do podłogi przez hektolitry kleju superglue
- Matko, co robić? - jęknął gitarzysta - Myśl, myśl Izzy... 

W tym samym czasie w kuchni:

- Myślicie, że Izzy nas nakryje? - spytał Steven
- Nie. Zakleiłem drzwi. Nie ma takiej opcji - uśmiechnął się Slash dumny z siebie.
- Co?! Jak to zakleiłeś drzwi?! - krzyknął Axl - Jak stąd potem wyjdziemy?
Slash w odpowiedzi odgiął się w tył i wybuchnął złowieszczym śmiechem, który usłyszał Izzy, bo nie było ich stać na grube ściany (Axl wydał wszystko na chustki) 

I znów na korytarzu:

- Co oni tam robią? - zastanawiał się Izzy - Jak myślisz Edmundzie?
W tym momencie zza drzwi dobiegł go złowieszczy śmiech Slasha . - Myślisz, że tam nie wejdę mój skarbie? - mruknął Izzy - No to się mylisz.   
........................................................................................................ 

Koniec części I                                          

piątek, 24 kwietnia 2015

Kevin cz. I


No więc.....witamy po wielu, wielu latach naszej nieobecności...no, dobra, nie latach. Nie było nas tu, bo matury, bla bla bla i brzydki maturalny czas, a że dziś miałyśmy zakończenie roku z tej okazji wrzycamy tutaj...to. Dedykujemy rozdział każdemu, komu jeszcze chce się nas czytać. A! Jesteśmy w "Rolach Głównych" więc tam wleźcie jak wam się chce. To tyle....

................................................................................................................................

Był piękny słoneczny dzień, dwóch chłopców bawiło się w piaskownicy. Starszy - Jeff zakopywał w piasku zwłoki lalek swojej siostry, której nadzwyczaj szybko się zużywały. Drugi, którego imię brzmiało Kevin był cały pochłonięty lepieniem piaskowych skrzypiec. Właśnie dlatego się przyjaźnili. Obaj kochali piasek.
Nagle Jeffrey poczuł, że czyjeś zęby zatapiają się w jego tyłek. Trwało to tylko chwilę, ale było dosyć nieprzyjemne, więc Jeff postanowił wrzasnąć.
-A! - wrzasnął Jeff realizując swoje postanowienie - Ugryzłeś mnie w tyłek! Dlaczego?!
- Ja tego nie zrobiłem - wypierał się Kev, po czym  wzruszył ramionami wyciągając z pomiędzy zębów kawałek materiału zadrukowanego w pierogi i pożerające je hipcie.
- A to co jest!? - krzyknął Jeff wskazując na fragment swoich majtek, które przed chwilą wypluł jego przyjaciel.
- Butelka - odpowiedział z uśmiechem Kevin
- To bez sensu! - krzyknął przyszły Izzy patrząc na Kevina płonącym wzrokiem. Kev przestał się uśmiechać i zaczął wycofywać się ze strachem. W końcu potknął się o swoje piaskowe skrzypce. Jeffrey Isbell spokojnie podszedł do swojej "ofiary" i pochylił się nad nią.
- Jeff.. Miałeś już tak nie robić - powiedział drżącym głosem gryźiciel tyłków.
-Właź do lustra - powiedział Jeffrey ignorując jego wypowiedź - ty też miałeś mnie więcej nie gryźć.
Kevin poczuł, że jego ciało staje się dziwnie lekkie, jakby przestało istnieć albo traciło swoją ciałowatość.
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! - wrzasnął, ale było już za późno.

Izzy obudził się zlany potem.
- Durny sen. Znowu... - burknął sam do siebie i otarł czymś czoło. Czymś porwanym i starym, co było zadrukowane w pierogi i....wiecie w co.  Kiedy spojrzał uważniej, okazało się, że to jego stare majtki. Gdyby Izzy nie był Izzy'm zacząłby wrzeszczeć, ale.. był Izzy'm.
- Myślałem, że Nicole to spaliła - mruknął patrząc z niesmakiem na stare gacie po czym wrzucił je do kominka, który niedawno zainstalował. Od dawna marzył o takim... Gacie błyskawicznie zajęły się ogniem (być może dlatego,  bo w dzieciństwie często były polewane benzyną). Izzy  patrzył jak płoną, zostawiając w tyle związane z nimi wspomnienia. Nagle gacie przestały się palić i trzasnęły mu w twarz, ewentualnie trzasnęły go płonąc.
- A! - wrzasnął Izzy  tak jak... wtedy.
- Nie spalą się - usłyszał znajomy głos dobiegający z okolic szafy. Izzy otworzył ją gwałtownie. Owionęło go lodowate powietrze.
- Głupi wiatrak - powiedział Izzy wyłączając urządzenie znajdujące się tam z niewiadomych powodów.
Oprócz wiatraka w szafie znajdowało się również lustro, a w nim złowieszczo się uśmiechające odbicie. Odbicie Slasha.
- Witaj Jeffrey - przywitało się Odbicie - Ile to już lat?
- Bez sensu! - krzyknął Izzy - przecież wytłukłem wszystkie lustra... No tak. Axl idiota! I dlaczego wsadził mi je do szafy?
- Nieważne. Bój się mnie. - Powiedziało odbicie, a Izzy posłusznie zaczął wrzeszczeć. Jednak po chwili przestał orientując się, że jest Izzym
- Nie boję się ciebie... Kevinie. i tak nie możesz nic mi zrobić.
- Skąd wiesz, że chcę coś zrobić t o b i e? - uśmiechnął się Kevin. Na twarz Izzy' ego wstąpiło przerażenie. Słowa Kevina oznaczały, że członkowie jego najbliższej rodziny... Gunsów, są w niebezpieczeństwie. Kevin zaśmiał się bez otwierania ust i zniknął wcześniej lekko falując. Drzwi szafy zatrzasnęły się z hukiem, a Izzy został sam ze sobą.



PIĘTRO NIŻEJ:

- SLASH! SLASH! SLASH! - dopingowali przyjaciele i tłum jakiś nieznanych ludzi. Gitarzysta szczerzył się radośnie trzymając w ręku 10657484152301 butelkę Jacka Danielsa.
- Mam to zrobić? - zapytał unosząc ją nad głowę.
- Zrób to! Zrób to! Zrób to! - krzyczał rozszalały obco-przyjacielski tłum. Slash wyszczerzył się szerzej przytykając butelkę do ust. Opróżnił ją jednym łykiem po czym rozwalił sobie na głowie. Szkło rozprysnęło się na wszystkich ludzi jednak oni dalej wrzeszczeli radośnie.

Fiery i Fly z fascynacją przyglądały się szkłu rozwalonego na podłodze.
- Nawet nie jest zakrwawione - szepnęła Fly z przejęciem. Fire pokiwała głową.
- Żałosne popisy - mruknął ponuro Duff, co w jego przypadku znaczyło po prostu "jestem zazdrosny".
Slash dalej się szczerząc sięgał już po następną butelkę, kiedy nagle zapadła cisza
- Co się stało? - zapytał rozglądając się dookoła, ale nie musiał długo czekać na odpowiedź gdyż
Izzy szedł już do niego  przez rozstępujący się tłum.
- Musimy pogadać - powiedział mrocznie patrząc na Slasha.
Gitarzysta nic z tego nie rozumiał, więc powiedział "Dobrze" Izzy spojrzał na gości.
- Sami - powiedział.
Pomieszczenie nagle opustoszało.
- Nie wy - westchnął Iz, a Gunsi i Baby wrócili do pokoju i zaczęli się wgapiać w bruneta.
- No więc - zaczął Izzy - muszę wam coś powiedzieć....o sobie.
- Chy! - wychyczeli wszyscy zatykając usta dłońmi.
- Coś o mojej przeszłości.....- mówił dalej Izzy czując, że pocą mu się ręce
- Nie martw się Iz - zaczął Axl - wszyscy dobrze wiemy, że pochodzisz z Transylwanii i...
- Nie o to chodzi! - zniecierpliwił się Izzy - To znaczy, to nieprawda! - poprawił się - Właściwie nie chodzi o mnie tylko o kogoś kogo kiedyś znałem... - powiedział ze smutkiem w oczach
- Kogoś z Transylwanii? - wyszczerzył się Axl
- Nie! - poirytował się brunet - możecie nie przerywać? Na imię miał Kevin...
- Chy! - wychyczeli wszyscy
- Był to mój przyjaciel z dzieciństwa
- Chy! - znowu wychyczeli
- To Izzy miał jakiś przyjaciół? - wyszeptał Steven do Duffa siedzącego obok,
- Muszę do kibla - powiedział Slash nie dając Duffowi szansy na odpowiedź, ponieważ wszyscy znów zaczęli chyczeć.
- Pewnego dnia Kevin i ja bawiliśmy się w piaskownicy - ciągnął dalej nie zauważając braku jednego słuchacza.
(W tym momencie Izzy zaczął opowiadać skróconą historię wydarzeń sprzed wielu lat i tych sprzed paru tygodni czyli: Zaczynając od tego jak Kevin ugryzł go w tyłek przez ukaranie swojego dawnego przyjaciela, opowieść o tym jak Kev zamknięty w lustrze nasiąkał nienawiścią i rządzą zemsty, jak udawał odbicie Slasha i namawiał go do zniszczenia miasta... opowieść zakończył opowiadając to co stało się przed chwilą)
Kiedy skończył jego przyjaciele patrzyli się na niego, wytrzeszczyli szczęki i opadły im gały. Slash tymczasem był w łazience.


W KIBLU:


Slash skończył już wszystko, co zamierzał robić w łazience (cokolwiek to było) pozostało mu tylko jedno.....
Muszę się uczesać - mruknął wyciągając szczotkę ze swych przepastnych włosów - ale nie mamy już luster.....Wiem! Przejrzę się w kiblu! - wykrzyknął radośnie i pochylił się nad muszlą klozetową.
Jego odbicie uśmiechnęło się i...mrugnęło do niego.
- Cholera - jęknął Slash - zapomniałem....
Ale już było za późno.



 .............................................................................................................................................................

Koniec części I

sobota, 8 listopada 2014

Skarpeta cz.3

Rozdział dedykujemy Faith, której ukradłyśmy dedykowanie rozdziałów. No więc dedykujemy :)
Przepraszamy, że to napisałyśmy, dziękujemy, że komuś jeszcze chce się to czytać. Matko, Steven przez cały ten rozdział się nie odzywa... gupie.
To tyle.



Duff powoli szedł... szedł... i szedł... i szedł przemierzając kolejne stopnie wśród otaczającej go mgły... a tak naprawdę pary wylatującej z wanny Izzy' ego. Po drodze  potykając się o własne sznurowadła. W końcu doszedł do uchylonych drzwi kibla.
- Izzy... jesteś tam? - zapytał drżącym głosem blondyn.
Z środka wydobył się złowieszczy pomruk co oznaczało... "możliwe".
- To dobrze - stwierdził Duff z wahaniem.
- Kim jesteś przybyszu z parteru, który ośmielasz się zakłócać moją kąpiel? - odezwał się wyroczeń.
- To przecież ja... Duff. I co ci znowu odwala Izzy? - zapytał chyba trochę przerażony basista.
- To bez znaczenia mój mały Podnóżku... a teraz odejdź...
- Ale Iz, potrzebujemy twojej pomocy - powiedział błagalnie Duff.
- Nie obchodzi mnie to.
- Mam płyn do kąpieli...
- Dobra, właź. - powiedział poirytowany Izzy-wyroczeń.
Duff nieśmiało wkroczył do łazienki, a oczom jego ukazał się fascynująco - przerażający widok, który przedstawiał Izzy' ego rozpostartego  w wannie pełnej piany i tęczowych gumowych kaczuszek, które tak jak Izzy patrzyły na Duffa spode łba.
- Płyn. - powiedział krótko i wyciągnął rękę w stronę Duff'a.
Duff powoli wsunął butelkę do dłoni bruneta, który natychmiast wycisnął jej zawartość do wody.
- A teraz... możesz mi zadać JEDNO pytanie - podkreślił Wyroczeń.
- Jak pokonać Swędzące Oko? - zapytał stanowczo Duff.
- Tak więc... Najpierw musicie zbić lustra w domu i to, które Slash przy sobie nosi wtedy on przestanie namawiać go do zniszczenia was i reszty wszechświata ...
- Kto?
- Nie przerywaj mi! Kiedy osłabnie... musicie go przeprosić, ewentualnie kupcie mu jego ulubione ciastka, a najlepiej jedno i drugie.
- Przeprosić?! - wykrzyknął z przerażeniem Duff.
- Tak. I to szczerze. - odpowiedział wyjmując z za pleców kanapkę Izzy. - a teraz sio!
Duff szybko się wycofał, a drzwi za nim zatrzasnęły się... z trzaskiem. Basista zbiegł do reszty przyjaciół.
- O Duff! Jak było? Myślałem, że już nie wrócisz. - powiedział z uśmiechem Axl.
Fly chciała rzucić się Duff' owi na szyję, ale Fiery znów powstrzymała ją swoimi żelaznymi ramionami (tak naprawdę nie były żelazne)
- Wiem co mamy robić. Wyjaśnię wam to po drodze do cukierni. Wszyscy wzruszyli ramionami i wybiegli z krzykiem z domu.

PRZENOSIMY SIĘ DO SLASHA:

Slash zmieniał wszystko w śmierdzące skarpety szczerząc się złowieszczo jak i swoje odbicie. Ludzie uciekali w popłochu i wrzasku nie chcąc zostać częścią garderoby zajmującą stopy.

WRACAMY DO STUDIA:

Izzy zerkną za okno i westchnął widząc co się dzieje.
- Co za idioci... mówiłem żeby zbili wszystkie lustra w domu. - mruknął po czym ubrał się w swoje slipki zadrukowane w pierogi i pożerające je hipcie. Chodził po domu powoli rozbijając lustereczka.
- Lustereczko powiedz przecie kto jest najmroczniejszy w świecie?  - zapytał brunet
- Ja. - odpowiedziało lustro.
- Raczej nie - powiedział i roztrzaskał je kijem hokejowym Axla jak resztę innych. (Axl wcale nie grał w hokeja...)

HEJ ZNÓW IDZIEMY DO SLASHA?


Slash jak już powiedziałyśmy rozwalał i skarpecił, kiedy nadbiegli nasi idioci uzbrojeni w ciastka i płyty chodnikowe na wszelki wypadek.
- Cieszę się na wasz widok... nie, naprawdę się cieszę - uśmiechnął się i wycelował w nich dłonią, w której formowała się nowa skarpeta.
- Slash! Prosimy, przestań, przepraszamy cię za to wszystko, co kiedykolwiek ci zrobiliśmy. Slash... wybacz nam! - krzyczał Duff wypychając się przed ich mały tłum i machając ciastkami.
Slash opuścił rękę i skarpeta wybiła dziurę w ziemi pod nim.
- Co ty robisz?! Nie słuchaj ich! Oni kłamią! - syknęło Odbicie z jego podręcznego lusterka.
- Tak. Masz racje. - powiedział Slash znów celując w przyjaciół ręką.
Duff przypomniał sobie co mieli zrobić najpierw. Chwycił kamień i rzucił w lusterko, które Slash trzymał w dłoni. Lusterko  pękło nie dając Odbiciu czasu nawet na krzyknięcie epickiego ,,NIEEEEEE.....'' A Slash wylądował na ziemi. Jego przyjaciele podbiegli do niego i wszyscy zaczęli się grupowo tulić, dopóki Slash nie wystękał ,,duszę się". Potem wszyscy obiecali mu, że będą dla niego milsi, a on im, że nigdy więcej nie będzie próbował ich zniszczyć.
- Duff, mój bohaterze! Kocham cię! - wykrzyknęła Fly i rzuciła się na niego by go pocałować. Pozostali żarli ciastka nie zwracając uwagi na nich i rozwalone miasto.

                   ...............................................................................................

Izzy siedział w swoim pokoju trzymając w ręku małe lusterko do wyrywania włosów z nosa.
- I co? Znowu ci się nie udało... - Izzy uśmiechnął się do lustra.
- Następnym razem ich nie uratujesz, Jeffrey - powiedziało Odbicie Slash'a
- Cicho bądź - mruknął Izzy i zbił lusterko dalej się uśmiechając - Nie będzie następnego razu...



..........................................................................................................................................................

koniec części trzeciej ostatniej

piątek, 12 września 2014

Gofr? cz.1.

Coś strasznego, nowego i krótkiego... bo jesteśmy straszne, nowe i krótkie... Nie, wcale nie. Tylko krótkie i straszne. Ale tak czy tak macie tą rzecz. Wybaczcie...
To tyle :)



W kuchni Izzy' ego gdzie zaległy cienie gofr zrodzony z piekarnika ognia jeden by wszystkich nakarmić ...w kuchni Izzy' ego gdzie zaległy cienie...

- Steven co ty bredzisz? - zapytał Axl patrząc z niepokojem na przyjaciela
-Tak tu jest napisane - odpowiedział Steven wskazując na gofra.
- Wcale nie! Tu jest tylko "Jeden by wszystkich nakarmić..." - krzyknął Axl - Właściwie to fajnie wygląda. - Przyjaciele podleźli do stołu gapić się na gofra wygłodniałym wzrokiem.
- Na co się gapicie? - zapytał Duff, który właśnie wbiegł (nie wiadomo czemu) do pokoju.
- Nie pokazuj mu! Jest nasz! - krzyknął Steven zasłaniając własnym ciałem obiekt ich pożądania.
- Nie jest nasz tylko mój! - wrzesnął Axl padając na stół i chowając gofra pod sobą. Biedny Duff wciąż nie wiedział o co im chodzi, ale musiał się dowiedzieć więc spokojnie zestawił  miotającego się Axla na podłogę. Jego oczom ukazało się najpiękniejsze jedzenie jakiekolwiek widział.
- "Jeden by wszystkich nakarmić..." Co to znaczy? - wyszeptał wlepiając w niego błyszczące gały
- Nieważne. Zjedzmy go. - postanowił Axl.
- Nie! Nie zjecie go! To mój skarb. - rozległ się złowrogi skrzekoszept gdzieś od drzwi.
- Slash? - zapytał z wahaniem Steven widząc gitarzystę patrzącego mrocznie spod włosów i szczerzącego kły.
- Tak mój skarbie - powiedział i wybiegł wcześniej porywając gofra ze sobą.
W tym momencie na środku pokoju zmaterializował się facet...
- Tyler? Co tu robisz i na co ci ten szlafrok? - zapytał Axl na widok Stevena Tylera w szlafroku.
- Przybyłem wam pomóc, ale od teraz mówcie do mnie Steven Szary.
- Czemu? - zapytał Duff bo teraz była jego kolej.
- Po prostu. - odpowiedział Steven... Steven Szary. - Steven miał rację. Przepowiednia jest prawdziwa, ale najpierw przewróćcie Slasha to powiem wam co zrobić z tym gofrem. - Duff pobiegł wykonać polecenie używając swojej długiej nogi. Po chwili wrócił z gofrem w ręku.
- Tak więc moi przyjaciele - zaczął Steven dziwnym głosem - Izzy upiekł tego gofra w celu... - w tym momencie Steven osunął się na ziemię tracąc przytomność. To Slash rzucił w niego pilotem od telewizora jednocześnie wydając dziki radosny wrzask. Axl w odpowiedzi walnął go krzesłem choć może to była zeszłoroczna pizza. Slash wydał z siebie charkot i zniknął w ciemności.
- I znowu odcięli nam prąd - jęknął z niesmakiem Steven (ten przytomny)
- Nieważne - stwierdził Axl - Co robimy z gofrem?
- Zjedzmy go! - wykrzyknął Duff wpatrując się chciwie w swoją zdobycz.
- Zamknij się. - mruknął Steven - Tyler... to znaczy Steven Szary mówił coś, że Izzy upiekł tego gofra w celu... Właśnie jakim?
- W celu zawładnięcia nad światem! - wykrzyknął Axl
- A myślałem, że zniszczenia - powiedział Duff
- Obie rzeczy są możliwe - odpowiedział Steven z powagą
- My to zróbmy! - wrzasnęli chórem Axl i Duff nie zdążyli jednak wybuchnąć złowieszczym śmiechem ponieważ Steven odebrał im gofra i ukrył go w swoich włosach na klacie.
- Nie. Zaniesiemy go z powrotem do kuchni Izzy' ego i rzucimy w ognistą otchłań...
- Czyli do piekarnika? - zapytał Axl
- Tak.

Drużyna Gofra wyruszyła w swą podróż pełną niebezpieczeństw, a ich tropem wciąż posuwał się nikczemnie głodny gitarzysta.
W tym samym czasie Steven Szary ocknął się na podłodze i zrozumiał, że ci idioci poszli bez niego.
- Beze mnie sobie nie poradzą. Muszę im pomóc... - powiedział  uśmiechając się złowieszczo. - Tylko wstanę z tej podłogi...



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Skarpeta cz. 2

Przepraszamy, że długo nic nie było, ale... nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie i koniec fałszywych obietnic i złudnych nadzieii... Mówimy w prost albo naokoło, że rozdziały będą wrzucane chaotycznie kiedy najdzie nas jakiekolwiek natchnienie. Macie kolejną straszną rzecz. Prosimy o ocenę... szczerą. A przy okazji dodałyśmy nową postać w "Rolach głównych" jeśli komuś chce się tam wleźć. To tyle :)



Gąbka spłynęła po czerwieniejącej twarzy Slasha.
- To jest okazja - szepnęło Odbicie - zemścij się na nim.
- Przecież to Izzy - odpowiedział w stronę lustra - Zwariowałeś?!
- Chcesz to zrobić czy nie?
- Noo...
- Bądź mężczyzną! - w tym momencie Odbicie wyciągnęło rękę z lustra i strzeliło mu plaska.
- Ała! - krzyknął Slash - Dobra, zrobię to - powiedział i zrobił krok w stronę łazienki.
- Slash, skończył mi się płyn do kąpieli... - pytanie wydobyło się z łazienkowej otchłani.
- Już biegnę do sklepu! - wykrzyknął gitarzysta i wybiegł z pomieszczenia opuszczając swoje odbicie z dezaprobatą wypisaną na włosach.

U reszty debili:
Milkyway'e się skończyły, Axl wreszcie miał spokój, a zrozpaczone kobiety zaczęły żreć chipsy niewiadomego pochodzenia, które dostały od wokalisty.
- Duff już przyszedł z tego ogródka? - zapytała Fly.
- Tak, leży ci na kolanach - mruknęła obojętnie Fiery.
- O, faktycznie - stwierdziła Fly z uśmiechem - Jak aniołek... tylko wytrzepię mu tę ziemię z włosów. A Steven, gdzie jest?
- Nie pamiętasz? Poszedł do Faith... wiesz po co... - przypomniała Fiery - powinien już wrócić.
W tej chwili drzwi otworzyły się z hukiem
- Dziewczyny mam Milkyway'e! - wykrzyknął Steven wbiegając z podejrzaną papierową torbą w rękach.
- Ciszej, nie tutaj. - Syknęła Fly - Duff śpi -  dopowiedziała czule głaszcząc go po blond włoskach.
W tym momencie ściana pękła w kształcie skarpety. Z dziury wylewitował Slash, Steven i Duff zaczęli wrzeszczeć. (Duff obudzony rozwaleniem ściany)
- Ja nie wiem czy my powinnyśmy krzyczeć czy nie. Mi się w sumie nie chce. - stwierdziła Fly. Fiery tylko pokiwała głową.
- Slash, co ty wyrabiasz? - zapytał zaskoczony Axl wychodząc skądś tam.
- Nie jestem Slash! - wykrzyknął Slash - Od dziś nazywam się Swędzące Oko!
- Jak chcesz Slash tylko zejdź na ziemię i nie rób więcej dziur w ścianach. - stwierdził Axl siadając obok kobiet.
- Dziś zapłacicie mi za wszystkie krzywdy jakie mi wyrządziliście. Dziś zemszczę się na was wszystkich! Może nawet zamienię świat w śmierdzącą skarpetę! I zacznę od miasta, które tak bardzo kochacie... Muahahahahahahaha! Ale najpierw muszę iść do sklepu po płyn do kąpieli dla Izzy' ego. - Slash wreszcie wygłosił monolog złoczyńcy i wyleciał robiąc kolejną dziurę w ścianie. Wtedy wszyscy zorientowali się, że zostali skrępowani przez ich własne skarpetki. Fly uznała, że teraz chce jej się krzyczeć Fiery znowu pokiwała głową i razem przystąpiły do działania.
- Zaczynam bać się Slasha - powiedział Axl. - Dobrze, że tego nie słyszał. - uśmiechnął się z ulgą
- A może... byśmy tak spróbowali się uwolnić - zaproponował Duff. Wszyscy spojrzeli na niego z podziwem.
- I wpadł na to pierwszy. - powiedział z niedowierzaniem Steven.
- Ale jak?
- Skarpetki do nogi! - zawołał Steven wtedy jego skarpetki powróciły na swoje miejsce. - No co? Stevenowi nie odmawia się nigdy. NIGDY. - odpowiedział na pytające spojrzenia swoich przyjaciół.
- Zapamiętam to sobie - powiedział Axl, a dziewczyny wdały się w dyskusję między sobą.
- Zaraz... Wszyscy są terroryzowani przez Izzy' ego oprócz Axla którego właściwie nie da się sterroryzować,  ale okazało się przed chwilą że Steven potrafi choć zazwyczaj robi to Slashowi. Jednak Slash zamienił się w Swędzące Oko i sterroryzował wszystkich! - podsumowała Fly
- To znaczy, że porządek świata został zachwiany! - wykrzyknęła z ekscytacją Fiery
- Czy to nie znaczy, że możemy zacząć wrzeszczeć i biegać w kółko? - zapytała równie ucieszona Fly
- Tak, ale niestety ciągle jesteśmy związane... - posmutniała Fiery. Wtedy Steven gwizdnął a skarpetki do niego przybiegły i zaczęły się łasić.
- A nie powinny wrócić nam na nogi? - zapytała Fiery
- Czepiasz się szczegółów... - mruknął Steven
- Dzięki Steve - podziękowała Fly i razem z Fiery zaczęły robić tak jak wcześniej zaplanowały dopóki nie potknęły się o dywan. Axl, Duff i Steven patrzyli się na to wszystko siedząc na kanapie, a Izzy nadal był w łazience i chyba miał to gdzieś albo w ogóle o tym nie wiedział.
- Emm... Może powinniśmy go powstrzymać? - powiedział po chwili Axl.
- Co? Ale kogo? - spytała Fiery podnosząc się z dywanu. 
- Slasha... - westchnęła kanapa, Fly tylko wzruszyła ramionami spoglądając na Fire i również wstała z dywanu. 
- Jak to zrobimy? - zapytał Duff.
- Najpierw go poszukamy - odpowiedział Axl.

TYMCZASEM U SLASHA

Gitarzysta leciał nad miastem szukając swojego pierwszego celu. W ręku trzymał małe lusterko, które ukradł Axlowi by cały czas móc porozumiewać się ze swoim nowym "przyjacielem".
- Co teraz? - zapytał lusterko.
- Poszukaj ich ulubionego miejsca i zniszcz je! - podpowiedziało Odbicie, a Slash poleciał w kierunku Rainbow. Po chwili dotarł na miejsce i stanął na przeciwko baru, już celował w niego skarpetkami kiedy poczuł ukłucie w sercu.
- Jesteś beznadziejny! - wykrzyknęło Odbicie
- Nie zrobię tego... - powiedział z żalem w głosie Swędzące Oko.
- Nie zrobisz tego! - wykrzyknęła banda idiotów biegnąca na ratunek baru.
- Przecież powiedziałem! - odkrzyknął zirytowany.
- Aha, sorry Slash - odpowiedzieli chórem
- Już mówiłem jestem Swędzące Oko i... i... i zniszczę coś tam innego! - krzyczał już coraz bardziej poirytowany Slash.
- Ataaaaaaaak! - krzyknął Axl. Na zawołanie wszyscy zaczęli rzucać w gitarzystę wszystkim co mieli pod ręką. Axl wyrywał asfalt z ulicy, Duff tablice rejestracyjne z samochodów,  Steven rzucił Duffem, a kobiety kamieniami i nożami które znalazły w torebce Fly ale Swędzące Oko natychmiast odpowiedziało ogniem swoich skarpet strzelając gdzie popadnie. Jedna ze skarpet trafiła w Duffa i upadł... Fly podbiegła do jego nieprzytomnego ciała i pochyliła się nad nim. 
- Och, Duff, nie umieraj! - wyjęknęła - Nigdy ci nie powiedziałam... 
- Mów dalej... - Duff otworzył swoje wcale nie nieprzytomne oczy szczerząc się głupio.
- Wstawaj z ziemi ty idioto! - warknęła Fly zmieniając ton głosu
- Jestem pewien, że to już mi mówiłaś...
- Koniec tych wyznań! Odwrót! - krzyknął Axl nakazując ucieczkę. Wszyscy odbiegli chaotycznie w kierunku swojego domu.

- On jest za silny. Nie uda nam się! - krzyknął przerażony Duff
- To co zrobimy? - spytała Fiery
- Musimy poprosić o pomoc Izzy' ego - odpowiedział Axl poważnym tonem na co wszyscy z przerażeniem odchylili się zakrywając usta i wydając dźwięk "hyyyy".
- Właśnie tak. Nie mamy innego wyjścia... To kto do niego pójdzie?
- Ty jesteś przywódcą... - Zaczął nieśmiało Steven
- No właśnie ja jestem przywódcą... Hej! Nazwałeś mnie przywódcą! No właśnie jestem przywódcą, więc ciągnijmy niedopałki. - Axl zebrał pięć niedopalonych papierosów z popielniczki i wyciągnął zaciśniętą rękę przed siebie...
- Duff, wyciągnąłeś najkrótszy! - wykrzyknął radośnie Steven.
- Zrobię co muszę i pójdę do łazienki. - oznajmił Duff i ruszył w kierunku schodów
- Czekaj! - krzyknęła Fly podbiegając do niego - Tylko wróć do mnie - szepnęła znienacka tuląc się do basisty
- Wrócę - obiecał Duff po czym spojrzał się babie w oczy i pocałował ją czule.
- Dość! Idź już tam! - wykrzyknął Axl popychając blondyna na schody. Fly miała ochotę ugryźć wokalistę w rękę, ale Fiery w porę ją powstrzymała zatykając jej usta Milkyway' em którego przypadkiem znalazła na podłodze.    


.......................................................................................................

Koniec części drugiej

czwartek, 31 lipca 2014

Do wszystkich czytelników



Do wszystkich czytelników... Porwaliśmy je! Porwaliśmy je!... Steven! Nie przeszkadzaj! Ekhem.. No więc tak Fiery i Fly zostały porwane przez nas... nie możemy wam zdradzić naszych imion. Porwaliśmy te baby bo wypisują same... Prawdę prawdę i tylko prawdę!... Slash, odejdź! Same brednie! Włamaliśmy się na ich bloga żeby wam to powiedzieć, ale ci idioci ciągle piszą po mojej kartce. Tak to o was! Znaczy nie o was... O nich... Przestańcie mi czytać przez ramię! Ja tu próbuję pisać list z pogróżkami. W każdym razie porwaliśmy je i nie puścimy dopóki nie napiszą rozdziału, w którym nie będzie tylu kłamstw, a w zasadzie dopóki te kłamstwa nie będą lepsze. Ehh... biedne baby straciły natchnienie, ale jak spędzą trochę czasu z nami to na pewno je odzyskają...
Pozdrawiam 
Axl :)

Idiota -.-

Tak, Izzy też pozdrawia... 

wtorek, 15 lipca 2014

Skarpeta cz.1

My nie mamy pojęcia co to jest, ale nie bójcie się  nie porzuciłyśmy tamtego przepisu tylko na razie nie miałyśmy natchnienia ani zeszytu przy sobie.
Teraz macie to... sami się dowiecie...
To tyle



Pewnego pięknego deszczowego dnia w Los Angeles dwie kobiety żarły Milkyway' e a Slash oberwał butelką w łeb, jednak z początku nikt tego nie zauważył. Kobiety dalej żarły batoniki, a część z nich wpychały do ust Axlowi przywiązanemu do krzesła obrotowego, Izzy brał właśnie kąpiel z pianą więc nikt nie spodziewał się zobaczyć go wcześniej niż następnego dnia, Steven knuł z Duffem coś niedobrego ponieważ nie mógł znaleźć Slasha, a właściwie nie chciało mu się go szukać.
- Chyba ktoś coś powinien powiedzieć - stwierdziła Fly obierając dziesiątego z kolei batonika.
- Tak, powinien - zgodziła się Fiery rozchylając Axlowi wargi palcami. Axl zaczął się krztusić
- Czy Axl się nie krztusi? - zawołał Izzy spośród bąbelków
- Nieee! Wydaje ci się - odkrzyknęła Fiery - Klepnij go - szepnęła do Fly. Fly spełniła polecenie przyjaciółki i wtedy Axl przestał się krztusić, a na niebie rozbłysła siedmiobarwna tęcza.
- Możecie przestać?! Już mówiłem, nienawidzę Milkyway' ów! - wrzasnął Axl upaćkany czekoladą.
- I właśnie od tego to się zaczęło - przypomniała Fiery - ale nie bój się sprawimy że je pokochasz - uśmiechnęła się życzliwie
- I to już niedługo - dodała Fly.
Slash cały czas niezauważony leżał na podłodze pokoju i liczył gwiazdki, które zaczęły pojawiać się na suficie. Nagle poczuł w ustach gorzki smak. Smak skarpet Duffa z nutą soku truskawkowego. Wstał i wybiegł do swojej sypialni. Nie myśląc w ogóle połknął skarpetę by móc szybko o niej zapomnieć. Ułożył się  na podłodze wygodnie aby zapaść w błogi sen. W tym momencie geny Slasha zaczęły się zmieniać, jego DNA przypominało teraz łańcuch choinkowy spleciony ze skarpetek...

Przez ten czas u Izzy' ego
- Mmm... O! Kaczuszka!

Znów u reszty debili
Kobiety wciąż usiłowały wszczepić Axlowi miłość do Milkyway' ów ale bez rezultatów. Wokalista krzywił się, a Duff i Steven nie zamierzali mu pomóc.
- Kto przyjdzie umyć mi plecy? - rozległo się pytanie dobiegające z Izzy' ego. Fiery i Fly w tym momencie oderwały się od swojej ofiary.
- JA! - wykrzyknęły razem entuzjastycznie i unosząc ręce do góry.
- Spokojnie, Izzy' ego wystarczy dla wszystkich... - wymruczał puszczając swoją zabawkową nakręcaną łódź podwodną. Duff słysząc te słowa wyszczerzył się i wbiegł do łazienki ówcześnie tratując dziewczyny swoimi ogromnymi stopami.
Z łazienki rozległ się głośny pisk i brzęk tłuczonej szyby a przerażony basista znalazł się w ogródku z odciskiem mokrej stopy na tyłku.
- Co za idiota - mruknął Steven - może jednak poszukam Slasha

W pokoju Slasha
Po przyjemnych snach o Rainbow Dash rozdającej darmowe Milkyway' e w kształcie kotków Slash obudził się i zorientował, że lewituje... Z przerażeniem spojrzał na swoje dłonie powoli je obracając, po czym przeciągnął się a z jego rąk wystrzeliła skarpeta wybijając dziurę w ścianie
- Matko! - krzyknął Slash a z jego ust wyleciał strumień powietrza o zapachu skarpet Duffa, który natychmiast stopił lampę - Matko, muszę iść umyć zęby - powiedział stanowczo i wylewitował z pokoju. Przypomniał sobie jednak, że łazienka jeszcze przez dobre kilkanaście godzin będzie jeszcze zajęta. Cofnął się więc na korytarz i spojrzał w lustro.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - krzyknął Slash - Zapomniałem umyć głowę! No i jeszcze mam pionowe źrenice... Czy to znaczy że... mam super moce?! - jego odbicie szczerzyło się do niego twierdząco więc Slash postanowił mu uwierzyć. Teraz tylko musiał postanowić...
- Tylko mam być dobry czy zły? - pytał się siebie krążąc po korytarzu z miną myśliciela - Doooobryyy! - wykrzyknął radośnie znowu spoglądając w lustro.
- Poważnie?! - odpowiedziało jego odbicie - Nie pamiętasz już co nam zrobili? Zawsze nas poniżali, nawet Steven... Zemścij się na nich!
- Masz rację - powiedział Slash - zrobię to dla nas! MUAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHA! Tylko muszę mieć jakieś imię... Coś złego...
- Ała! - dobiegł krzyk Axla z dołu - Swędzi mnie oko! Nie mogę się podrapać rozwiążcie mnie psychopatki!
Kobiety pospiesznie oderwały się od podłogi i rzuciły się Axlowi z pomocą
- Znam ten ból swędzące oko to zła rzecz, bardzo zła rzecz - powiedziała Fiery drapiąc Axla po powiece, a Fly przecięła paznokciami liny, które go krępowały.
- Bardzo zła rzecz? Już wiem! Od dziś strzeżcie się Swędzącego Oka! - wrzasnął Slash - a teraz dokończę mój złowieszczy śmiech - HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA...
- Oh... Zamknij się - mruknął Izzy trafiając Slasha mokrą gąbką przez uchylone drzwi.
....................................................................................................................................................

Życzymy miłych wakacji

Fiery & Fly życzą miłych wakacji więc z tej okazji dają wam Gandalfa we Władysławowie i mówią w trzeciej osobie spożywając Milkyway' e od Stevena, które wreszcie ukradł Faith :D


I ci którzy prawdopodobnie nas czytają a nie komentują pamiętajcie Gandalf jest na wakacjach, ale kiedyś wróci...



środa, 25 czerwca 2014

Przepis na Duffa 3. cz.2


Następny brzydki rozdział, który Fly uważa za za krótki i straszny i ciąg dalszy zemsty na Faith może to koniec, ale nie wiemy, a teraz bardzo, bardzo długo (czyli w zasadzie jak zwykle -,-) nic nie będzie, bo Fiery jedzie a potem znowu jedzie...
To tyle...
.................................................................................................


- Metallicafan! To znaczy... O! Steven! To ty! - krzyknął James Hetfield wylewając się przez okno samochodu.
- James! Co ty robisz w naszym ogródku?! - spytał podejrzliwie Steven.
- Wybacz... myślałem że to nasz - usprawiedliwił się James - Ja tylko szukałem Larsa...
- Widziałeś Duffa? - przerwał mu Steven
- Nie, nie widziałem, a ty widziałeś Larsa?
- Tak, siedzi na tylnym siedzeniu, chyba śpi. - perkusista wskazał na perkusistę.*
- Lars! Ty cholero! - krzyknął James wlewając się z powrotem do samochodu i życząc na koniec Stevenowi powodzenia.
Steven poszedł dalej szukać Duffa po chwili "znów" zobaczył go przed sobą. Zaczął biec w jego stronę wrzeszcząc: ,,Duff! Duff, ty padalcze! Zatrzymaj się!'', jednak Duff wcale nie chciał się zatrzymać. Perkusista, więc był zmuszony zatrzymać go siłą, dopadł do jego pleców i zaczął wgryzać się w nieosłoniętą łydkę. Podziałało. Duff odwrócił się i okazało się że.. to nie Duff. Znowu. Była to...
- Faith! - Krzyknął zaskoczony Steven - mój przyjaciel jest twoim fanem! Podpiszesz mi się na nodze!
Kobieta strzeliła perkusiście plaska.
- Czego mnie gryziesz?! - warknęła i zaczęła na niego łypać złowrogo - Niczego ci nie podpiszę!
- Ała! - wrzasnął Steven ignorując jej spojrzenie. - Gadaj co wiesz o Duffie McKaganie!
- Czemu o to pytasz? - Faith zrobiła zdziwioną minę
- Nie powinno cię to interesować. - wycedził wyjmując z jej torebki batonik - Konfiskuję tego Milkyway' a... jako dowód w sprawie.
Oczy Faith zrobiły się mroczne.
- Jeśli szukasz kłopotów to znajdziesz je tam gdzie Nikki Sixx...
- Co? - zapytał zaskoczony Steven
- Nie powiem nic więcej... Nie było mnie tu! - wrzasnęła Faith i wyrywając batonik ogłupiałemu perkusiście  rozpłynęła się w mroku, z którego po chwili rozległ się jej śmiech. Steven z przerażeniem zrozumiał, że nie ma już batonika. I pobiegł do domu.

............................................................

Slash wciąż prał gacie Izzy' ego, ponieważ:
a) nie chciało mu się
b)były one zadrukowane w pierogi i pożerające je hipcie i biedny Slash musiał co sekundę przerywać robotę żeby się z tego pośmiać
c) z nieznanego mu powodu były umazane czarną, smolistą substancją i wyglądały jakby ktoś w nocy latał w nich po ulicach
d) wszystkie odpowiedzi są poprawne
Nagle rozległo się pukanie stopą w okno. Slash niechętnie aczkolwiek natychmiast przestał się śmiać i poszedł sprawdzić kto to. Za oknem "stał" Steven
- Otwórz idioto - syknął bezgłośnie - noga już mnie boli
- O nie. - powiedział stanowczo Slash - My zawsze zbijamy szyby - stwierdził po czym wybił okno łazienki - a jednak to było silniejsze ode mnie - mruknął do siebie.
- Dziękuję - powiedział Steven. Wskoczył do środka i pobiegł do swojego pokoju
- Steven gdzie byłeś? Gdzie ty znowu leziesz? I co masz na sobie?! - wywrzasknął Izzy rozdrażniony brakiem swoich ulubionych podnóżka i stolika do kawy, ale Steven oprócz ciągłego myślenia o Duffie zastanawiał się czego jeszcze mu brakuje - Steven, mówię do ciebie!
Steven myślał. Nie, nie była to czapka, ją już ukradł dawno temu...
- Steven! Skąd masz ten płaszcz Sherlocka Holmesa?
Steven nie odpowiedział, już wiedział... Pobiegł z powrotem do kibla
- Watsonie! - wrzasnął na widok Slasha. Slash doznał szoku
- Co ty masz na sobie?! - krzyknął wskazując na Stevena - zdejmij te kąpielówki! Axl cię zabije!
- Axl nie żyje więc nie zabije już nikogo ani niczego Duff jest za to odpowiedzialny - powiedział Steven - Idziemy.
- Dokąd? - spytał Slash upuszczając majtki Izzy' ego.
- Udowodnię to, a ty mi pomożesz Watsonie! - krzyknął znowu Steven
- Nigdzie nie idę i przestań mnie tak nazywać!
- Dobrze, a teraz chodź Watsonie. - powiedział z uśmiechem blondyn i pociągnął  kręconego w ciemną otchłań za oknem. Slash będąc bezwładnym dał się ciągnąc... jak zwykle. Potem będzie na niego.
Tymczasem Steven myślał o tym co powiedziała mu Faith "Jeśli szukasz kłopotów znajdziesz je tam gdzie Nikki Sixx..."  W tle rozlegało się jęczenie Slasha.
- Już wiem! - zawołał Steven - Pójdziemy do Nikkiego...

......................................................................................................................................


* jak coś to tego nie ukradłyśmy kobietom wyszło przypadkiem

niedziela, 8 czerwca 2014

Przepis na Duffa 3. cz.1.

Tak, to Ten Dzień TYTYTYTYTYTYTYTY! (żeby było jasne, tak ukradłyśmy ten dźwięk dwóm pięknym kobietom)
A więc... TYTYTYTYTYTYTYTY!
- Izzy! Wyłącz ten telewizor. To idiotyczne. - jęknął z pretensją Slash.
- Jasne, jesteśmy zbyt leniwi żeby cię szukać - powiedział Izzy kładąc nogi na grzbiecie Stevena, który nieświadomie łasił się do jego krzesła. W tym momencie do pokoju wszedł Duff z pistoletem w ręku. Izzy skamieniał, ale mówił dalej - Duff, co ty tu robisz?! - basista wzruszył ramionami.
- Stoję - odpowiedział machając pistoletem. Izzy skamieniał jeszcze bardziej.
- To na czym ja opieram stopy?! - krzyknął przerażony.
- JA! - Steven wyskoczył spod stóp Izzy' ego wprawiając wszystkich w osłupienie. Izzy zirytował się.
- Nie po to mam podnóżek żebym musiał kłaść nogi na stoliku do kawy - warknął Izzy odstawiając na Stevena swoją filiżankę. Duff zrobił przepraszającą minę.
- Wybacz Izzy - powiedział - miałem coś do zrobienia...
- Co? - zapytał podejrzliwie Steven
- N-nic - zająknął się Duff - naprawdę nic, muszę lecieć! - zawołał wybiegając przez okno i pozostawiając swoich przyjaciół w szoku.
- Wiedziałem! On zabił jakieś zwłoki! - krzyknął nagle Steven skupiając na siebie uwagę reszty
- Co? - zapytał Izzy
- Duff zachowuje się podejrzanie, zabił kogoś i teraz nie chce żebyśmy się o tym dowiedzieli! To dlatego trzymał ten pistolet! Udaje słodkiego podnóżka i głupią blondynkę, a tak naprawdę jest gorszy niż Izzy! - Steven dramatycznie wskazał gitarzystę palcem. Izzy wzruszył ramionami.
- Nieważne! - krzyknął Slash - Nie szukalibyście mnie!
- Slash? Jeszcze tu jesteś? - zapytał Izzy - Miałeś iść uprać moje majtki.
- Halo! - krzyknął Steven - Skupmy się na tym co jest ważne! Duff jest zły, on kogoś zamordował.
- Nie masz dowodu - burknął Izzy patrząc złowrogo na Slasha, który nieświadomy niczego dalej oglądał telewizję i nie widział palącego wzroku swojego przyjaciela. Na ekranie Ozzy Osbourne właśnie wiózł gdzieś koparką jego bezwładne ciało. Wzrok Izzy' ego nasilił się Slash z przerażeniem poczuł, że na jego koszuli wypala się dziura i natychmiast wybiegł z pokoju kierując się w stronę kibla.
- Gdzie jest Axl? - zapytał nagle Steven.
- Za dużo myślisz jak na stolik do kawy, to wszystko jedno - odpowiedział Izzy przełączając kanał w telewizji - Najważniejsze jest to czy Faith wreszcie będzie ze Stevenem. Ciągle śpią w jednym łóżku i nic, a ostatnio śpiewał jej do snu - dodał z rozmarzeniem. Jednak Steven nie miał czasu czekać aż Faith się zakocha ani nawet zastanowić dlaczego wszystkie programy w telewizji są o nich. Miał coś do zrobienia. Zostawił Izzy' ego z jego serialem i wyszedł przed dom by spokojnie pomyśleć.

MYŚLI STEVENA: "Slash klnie w łazience... Izzy płacze w pokoju... Duff... on jest zły... Axl... Gdzie jest Axl? Duff go zabił! Dlaczego? O! kałuża! Pomacham sobie. Mmm... ale seksownie mi w tych kąpielówkach... Skąd je mam na sobie?! Chyba są Axla... Muszę mu je oddać... Zaraz... Gdzie jest Axl?! A no tak, nie żyje, przecież Duff go zabił. Tylko dlaczego? Dlaczego?! DLACZEGO?! - wrzasnął Steven przestając myśleć. Upadł na kolana z płaczem. - Dlaczego Duff?! Dlaczego?! - darł się coraz głośniej przeszkadzając Izzy' emu w oglądaniu serialu. Nagle jednak umilkł choć na wyjątkowo krótką chwilę - Dowiem się dlaczego! - krzyknął i pobiegł przed siebie i wtedy właśnie potrącił go samochód. Steven wstał i otrzepał nogę z wody.
- Dobrze, że włożyłem kąpielówki - powiedział - Duff, teraz mnie chciałeś zabić! - krzyknął w stronę blondwłosego kierowcy.



.....................................................................................................................................




Na razie krótko, ale Fly musi iść i w ogóle to miała być zemsta na jednej osobie... ale przy okazji postanowiłyśmy zemścić się na wszystkich prócz Vi bo jest żonnem Fly, a to wystarczająco straszne. Wybacz Vi.