To tyle.
Pewnego razu przyszła Fly do Fiery w dziwnym bocznym kucyku i sukience, która tak naprawdę nią nie była.
- Jestem mimem! - krzyknęła od progu szczerząc się rozgłośnie.
- Witaj! - krzyknęła Fiery nie odpowiadając na zadane wcześniej pytanie. Fly ujęła w zęby pilnik do paznokci Fiery i zaczęła nim czesać włosy w nosie (sobie żeby nie było) Axl nie nadchodził. Fiery z oburzeniem spojrzała na zegarek, zaczęła zabijać go spojrzeniem, szybka nie wytrzymała tego napięcia i pękła na 35 kawałków, Fly zaczęła bić brawo i krzyczeć "jeszcze raz" ponieważ był to rekord Fiery jednak nie było to możliwe...
- To był ostatni zdrowy zegarek w tym domu - Fiery pokręciła głową ze smutkiem. Axl nie nadchodził. Fiery patrzyła teraz na Fly podskakującą radośnie. - Jesteś piękna.
- Nie jestem. - pisnęła z przerażeniem Fly
- Jesteś - powiedziała twardo Fiery
- Nie jestem - powtórzyła Fly z uporem godnym osła, którym w pewnym sensie była.
-Taaaahhrk - wycharczała Fiery, ale Fly obraziła się
- M. - mruknęła rzucając w przyjaciółkę książką telefoniczną - To wszystko wina Axla.
- Taa... - mruknęła Fiery zerkając na numer którym dostała w twarz. Niewiele myśląc, a właściwie nie myśląc w ogóle podeszła do telefonu.
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Przyjdę do ciebie za dwie minuty... i zrobię ci naleśniki... - Fiery znowu użyła swojego charkotu.
- Zaraz, ale z czym?! - zawołał głos z paniką w głosie.
- MUAHAHAHAHAHAHA! - odpowiedziała Fiery i rozłączyła się.
- Kto dzwonił? - spytała Fly wychodząc z kibla. Fiery lekceważąco machnęła ręką.
- To tylko Mistrz Beatka.
- Znowu ten świr? Mógłby się wreszcie od nas odczepić. - prychnęła Fly, a Axl nie przychodził dalej co gorsza rozległo się przeraźliwe walenie do drzwi, światło zgasło chociaż był dzień... słońce też. Fiery pobladła, jeszcze bardziej niż zwykle, ale nie było tego widać.
- Izzy... - wyszeptała półtonem.
- Nadchodzi? - zapytała Fly
- Nie, tak tylko wyszeptałam jego imię. W sumie to możliwe - odparła zastanowiwszy się chwilę po jeszcze następnej chwili zaczęły wrzeszczeć i biegać w kółko po mrocznej kuchni. - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Walenie w drzwi ucichło ponieważ zostały one wyważone. W drzwiach stanęła baba, a może facet. Baba, nie jednak facet.
- Kiedy w końcu zamontujesz ten dzwonek? - warknął Izzy dużo bledszy niż Fiery.
- Wszystko jedno, nikt cię tu nie zapraszał - burknęła Fiery - Znowu zniszczyłeś mi drzwi i oddaj słońce! - powiedziała patrząc na niego z dezaprobatą.
- Nigdy - powiedział niszcząc jej dezaprobatę swoją dezaprobatą - To was oduczy wydzwaniania do mnie o tej porze!
- Jest południe - zauważyła Fly.
- No właśnie! - krzyknął Izzy przystawiając jej siekierę do gardła - a teraz grzecznie powiesz mi z czym będą te naleśniki - wyscedził groźnie.
- Ej! To moja siekiera! - Fly znów się obraziła. - Nie będziemy się z tobą bawić, bo zawsze zabierasz nam nasze zabawki ty kradzieju!
- Odłóż siekierę Izzy, nie należy do ciebie - rozległ się głos dochodzący od strony strzępków drzwi (tak to Axl)
- Właściwie to możesz ją zatrzymać - wtrąciła Fly - Mama kupiła mi nową - uśmiechnęła się.
- I nie pochwaliłaś mi się? - powiedziała z wyrzutem Fiery.
- Chciałam zaczekać na Axla... - usprawiedliwiła się Fly.
- Naprawdę? To takie miłe. - odpowiedział rudowłosy z uśmiechem.
- Cisza! -odezwał się Izzy przypominając tym samym, że jest straszny. - Teraz nauczę was używać wachlarza! - krzyknął wznosząc siekierę by zadać ostatni decydujący cios, jednak poślizgnął się na czymś co było na podłodze, Axl włączył światło i słońce przy okazji. Okazało się, że była to pluszowa marchewka z twarzą, którą Fly ukradła z Ikei.
- Ty potworze! Skrzywdziłeś moje dziecko! - Fly rzuciła się na Izzy' ego wszczepiając się pazurami w jego kruczoczarne włosy.
Fiery walnęła Axla mokrym kluskiem, którego miała odłożonego na czarną godzinę w kieszeni.
- Gdzie ty w ogóle byłeś?! To wszystko twoja wina! - krzyknęła wskazując na scenę rozgrywającą się przed nimi.
- Obiecuję, że już więcej się nie spóźnię.
- Wybaczam ci! - krzyknęła Fly nie puszczając Izzy' ego
- To... Pomożemy mu? - zapytał Axl
- Może później - odpowiedziała Fiery. - Najpierw zrobię te naleśniki.
A później... Później był Slash. I było kolorowo.
Koniec
Dziwneeeeee, ale ładneee :D
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam mówić. Nie umiem.
Swoja drogą, mam dużo ciasta, chce ktoś?
N szczęście mamy ciebie:D
OdpowiedzUsuńNie no, może dzisiaj się po ludzku wyrażę, chyba...
OdpowiedzUsuńZajebiście i dziwnie :)
Nie, jednak nie było po ludzku.
Taka mała informacja:
Jak wy się zemścicie za VBA, to ja się na was zemszczę za to, że się zemściłyście XD
Do widzenia, przemiłe panie!
Jakub też Cię kocha Fly.
OdpowiedzUsuńRozdział/przepis (nie potrzebna skreślić) naprawdę świetny, a to że dziwny, to bardzo dobrze.
Uwielbiam dziwne rzeczy...
Lód mi dzisiaj upadł
Papatki!