...................................................................................................................................................
Pokój był ciemny. Przez półprzezroczyste czarne zasłony przedostawały się resztki księżycowego światła. Izzy siedział na swoim łóżku trzymając w ręku starą, zniszczoną głowę pluszowego misia. Głowa wyglądała jakby została odgryziona od korpusu przez jakieś zwierzę lata temu. Oczy i usta misia były zaszyte. Izzy patrzył na zegar. Cienka wskazówka przesunęła się na jego oczach. Minęła minuta po północy. Brunet spojrzał na misia...
- a więc to już dzisiaj Edmundzie. Nie masz mi nic do powiedzenia?
Miś milczał.
- Trudno - westchnął Izzy po czym ścisnął mocniej pozostałość Edmunda i rzucił nią o podłogę. Głowa misia odbijała się zaskakująco dobrze. Najpierw uderzyła w podłogę, później w ścianę, by w końcu wrócić z powrotem do ręki gitarzysty.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - powtórzył Izzy tym razem lekko zniecierpliwiony.
Miś milczał w dalszym ciągu. Izzy'emu wydało się, że w jego milczeniu jest coś złośliwego i odpychającego. Brunet nie mógł już tego wytrzymać.
- Milczysz? Milczysz?! Czemu milczysz?! Nie wiesz co powiedzieć?! Jesteś taki sam jak oni, dokładnie taki sam! - Za każdym nowym słowem brunet coraz mocniej ściskał głowę misia i coraz mocniej rzucał nią w podłogę.
PIĘTRO NIŻEJ
W tym samym czasie kiedy Izzy oddawał się... temu, pod nim toczyła się walka na śmierć i życie... Okej. Nie, ale na ciastka i honor. Czwórka pozostałych Gunsów siedziała w kółku na ziemi i grała w pokera.
- Wygrałem! Steven teraz zmywa naczynia! - wykrzyknął triumfalnie Duff.
- Zgłaszam sprzeciw wysoki sądzie - zaprotestował Steven
- Cisza na sali! - krzyknął Axl - Slash. Młotek.
Slash niechętnie zwinął dłoń i podał ją przyjacielowi. Axl zaczął walić nią w podłogę
- Oszukiwałeś! - krzyknął Steven wskazując na Duffa swym oskarżycielskim kciukiem.
- Proszę zwracać się do sądu - przywołał go do porządku Axl.
- Przepraszam, więc wysoki sądzie... ten człowiek to oszust! Chowa karty po wszystkich możliwych miejscach
- Proszę oskarżonego o pokazanie dowodów - powiedział Axl po chwili namysłu.
- Oskarżonego? Chyba świadka. - wtrącił Slash
- Nie. Oskarżonego - upierał się Axl - Niech Świadek i Młotek wezmą oskarżonego za nogi i mocno nim trzęsą
Uszczęśliwiony Slash rozluźnił rękę i podszedł do Duffa z drugiej strony stał już Steven. Basista zaczął histerycznie wrzeszczeć.
- Wysoki Sądzie! Jestem niewinny! Przysięgam na moją babcię!
- Ty nie masz babci. - przypomniał mu Axl. - Podnieście go. - Steven i Slash złapali wyrywającego się Duffa za nogi i zaczęli nim nieumiejętnie potrząsać (nie żeby nie mieli doświadczenia w takich sprawach, ale wzrost basisty stanowił tu istotny problem) Z kieszeni Duffa zaczęły wypadać najróżniejsze przedmioty: Harmonijki ustne, świnki morskie, kluczyki do samochodów, trzonowe zęby i KARTY.
- AHA!! - krzyknął Steven - mówiłem wam
- Cisza! proszę o spokój - zawołał Axl - Slash?
- Łe - jęknął gitarzysta puszczając nogę Duffa - idę. Steven został sam z Duffem w ręku ale postanowił to znieść. Kiedy Axl znów poczuł młotek w dłoni uśmiechnął się.
- Orzekam o winie oskarżonego. Duffie McKaganie albo McKegenie jesteś winny oszustwa w ciastkowym pokerze podłogowym. Skazuję cię na zmywanie tych naczyń
W tym momencie Slash przestał być młotkiem. Steven puścił Duffa. Duff zaśpiewał. Nie, to był okrzyk bólu. Axl położył się na podłodze wyczerpany.
- Nie będę tego robił - jęknął Duff - Steven i tak musi zmywać
- a teraz to niby dlaczego? - zbulwersował się niższy blondyn
- bo... bo jest siódmy - odezwał się Duff uprzednio patrząc na kalendarz .
- To bez sensu, a poza tym jest ósmy.
- Nie. - jęknął Duff
- Tak. Jest dokładnie ósmy kwietnia 20147 roku - powiedział już lekko znudzony Axl wskazując palcem na zegar, który pokazywał godzinę minutę po północy
- I będziesz zmywał te naczynia! HA! - krzyknął Steven.
- Tak - potwierdził jeszcze bardziej znudzony Will.
- Nieeeeee! - krzyknął Duff
- Zaraz - mruknął Slash - ósmy kwietnia?
- No. - wyszczerzył się Steven
- ósmy kwietnia - zamyślił się Axl - coś mi to przypomina, tylko nie wiem co...
Nagle z góry rozległo się rytmiczne walenie.
- Izzy? Izzy! - przypomniał sobie Slash
-Co Izzy?- zapytał jakby wyrwany z transu Axl. Wszyscy spojrzeli się na niego z niedowierzaniem.
-Nawet ja zrozumiałem-mruknął pod nosem Duff.
-Aaaaaaa...Izzy...no tak, tak. - zrozumiał wreszcie Will - To co tak stoicie? Musimy coś zrobić!
-Ale co?- spytał Slash marszcząc twarz pod włosami-Czego on mógłby chcieć?
-Żebyśmy wszyscy wyprowadzili się lub zmienili w zombie?- spytał radośnie Steven- chyba coś takiego czytałem w jego pamiętniku, choć mogło mi się pomylić....
-Może lepiej po prostu upieczmy mu ciasto-mruknął Axl udając, że tego nie usłyszał
-Okey- wykrzyknęli wszyscy radośnie niczym Iron Weasel zamienieni w bandę dzikich surykatek, po czym wybiegli z pokoju.(jak zwykle)
Tymczasem u Izzy'ego:
Izzy 'emu znudziła się już zabawa z Edmundem i postanowił, że jest głodny. I to bardzo. Zjadłby ciasto.
Izzy był tak głodny, że schował głowę misia pod materac i wyszedł ze swojego pokoju kierując się w stronę kuchni. Jednak kiedy dotarł do swojego ulubionego pomieszczenia w domu, zrozumiał, że są one zamknięte na kłódkę i do tego zastawione jakimś regałem. Izzy nie wiedział, skąd wziął się ten regał.
Skąd wziął się ten regał, Edmundzie?- spytał Izzy zapominając, że zostawił misia w pokoju.-Czyżby Axl.....nie! - odpowiedział sam sobie brunet. Izzy spróbował przesunąć regał siłą mięśni jednak poddał się gdy zauważył że mebel jest przyklejony do podłogi przez hektolitry kleju superglue
- Matko, co robić? - jęknął gitarzysta - Myśl, myśl Izzy...
W tym samym czasie w kuchni:
- Myślicie, że Izzy nas nakryje? - spytał Steven
- Nie. Zakleiłem drzwi. Nie ma takiej opcji - uśmiechnął się Slash dumny z siebie.
- Co?! Jak to zakleiłeś drzwi?! - krzyknął Axl - Jak stąd potem wyjdziemy?
Slash w odpowiedzi odgiął się w tył i wybuchnął złowieszczym śmiechem, który usłyszał Izzy, bo nie było ich stać na grube ściany (Axl wydał wszystko na chustki)
I znów na korytarzu:
- Co oni tam robią? - zastanawiał się Izzy - Jak myślisz Edmundzie?
W tym momencie zza drzwi dobiegł go złowieszczy śmiech Slasha . - Myślisz, że tam nie wejdę mój skarbie? - mruknął Izzy - No to się mylisz.
........................................................................................................
Koniec części I